05/12/2024
Aktualności Sport

St. kpr. Robert Kujawski: W tym roku chcę przebiec 42 maratony w 42 dni w 42 miastach [WYWIAD]

reklama
St. kpr. Robert Kujawski: W tym roku chcę przebiec 42 maratony w 42 dni w 42 miastach [WYWIAD]

36-letni st. kpr. Robert Kujawski – żołnierz 1. Lęborskiego Batalionu Zmechanizowanego im. gen. Jerzego Jastrzębskiego, od sześciu lat w okresie wakacyjnym dokonuje rzeczy niemożliwych, których celem jest zbiórka pieniędzy na cele charytatywne. W zeszłym roku przebiegł 1530 km w jeden miesiąc, aby wesprzeć zbiórkę pieniędzy na rzecz niepełnosprawnego mistrza w armwrestlingu Dariusza Gabrynowicza, z którym wywiad przeczytasz tu:
https://www.lebork24.info/2024/01/14/dariusz-gabrynowicz-mowia-na-mnie-betonowa-lewa-reka-wywiad-cz-1/

reklama

W tym roku ma kolejne cele. Chce przebiec 42 maratony w 42 dni i w dodatku we wszystkich 42 miastach województwa pomorskiego.

– Panie Robercie, najważniejszym wyzwaniem, jakie zrealizował Pan w zeszłym roku było przebiegnięcie 1530 km na trasie DK6 Lębork – Słupsk – Lębork. Przez 30 dni, od 5 czerwca do 4 lipca, biegał Pan po 51 km dziennie, a to łącznie 30 ultramaratonów. Celem tego poświęcenia była zbiórka pieniędzy na rzecz niepełnosprawnego armwrestlera Dariusza Gabrynowicza z Lęborka. Dzięki Panu udało się zebrać 10 tys. zł, które przeznaczono na zakup biletów lotniczych do Kuala Lumpur w Malezji, gdzie podczas mistrzostw świata pan Dariusz zdobył złoty i srebrny medal w siłowaniu an rękę. Jak ocenia Pan swój wyczyn?

– Nie ma co ukrywać, że bieganie dla Dariusza Gabrynwicza było najwyżej zawieszoną poprzeczką w mojej historii. Rok wcześniej również biegałem na szczytny cel, na pomoc schroniskom dla zwierząt, ale to było 10 km dziennie mniej. Co roku obieram sobie jedno duże przedsięwzięcie, które chcę z realizować. Trwa to już kilka lat, więc stało się to rutyną dla mnie. Po prostu wiem, że znowu muszę jakiś plan zrealizować, ale też z roku na rok podnoszę sobie poprzeczkę.

– Jak Pan wytrzymał kondycyjnie dystans 1530 km?

– Pierwsze kilka dni było naprawdę ciężkie. Bezpośrednio przed startem byłem na szkoleniu i miałem trzy tygodnie przerwy od treningów i tak naprawdę miałem tylko tydzień na przygotowania. Po około 10 dniach biegania na trasie Lębork – Słupsk – Lębork mój organizm już się do tego przyzwyczaił. Nie było tak, że po dobiegnięciu do jednostki musiałem paść na ziemię, czy się położyć. Zawsze wracałem do swoich żołnierskich obowiązków i normalnie funkcjonowałem.

– Czy były chwile zwątpienia? Nie chciał Pan zrezygnować?
 
– U mnie to tak nie wygląda, bo jak ja sobie postawię cel to go za wszelką cenę osiągnę. Mnie sam dystans nigdy nie przeraża. Mogę pół żartem, pół serio powiedzieć, że maratony mógłbym chyba biegać przez cały rok. Za mną mnóstwo treningów, a mój organizm jest zahartowany i wytrzymały. Raczej boję się tylko kontuzji, różnych otarć, zwłaszcza tych przez własną głupotę, gdy np. założę złe skarpetki itp.

– Dlaczego chciał Pan akurat wesprzeć Dariusza Gabrynowicza i jak nasz mistrz zareagował na taką ofertę pomocy?

– Ten pomysł zasugerował mi Patryk Bianga, z którym od kilku lat współpracuję. Chcieliśmy przede wszystkim, by była to osoba z Lęborka lub z powiatu lęborskiego. Zdarzyło się tak, że pan Dariusz do nas napisał maila i zgodziliśmy się. Oczywiście, był bardzo zaskoczony. Później w swoim stylu opowiadał o naszym spotkaniu takimi słowami: „no przyszedł chłop i powiedział, że będzie dla mnie biegł”.  Zdziwiony był bardzo, a jeszcze bardziej zdziwiony był tym, że to wszystko się udało.

– 2023 rok był bogaty w wydarzenia. Oprócz ultramaratonu dla Gabrynowicza zajął Pan m.in. 10. miejsce w słynnym biegu „Setka Komandosa” na 100 km w Lublińcu. Zajęło to Panu 11 godz. 10 min, czym poprawił pan swój czas z poprzedniej edycji. Natomiast drużynowo zajęliście 2. miejsce. Był także Memoriał Mirona, gdzie w trzy dni, codziennie było do pokonania minimum 80 km. Otrzymał Pan też Certyfikat Promocji Ziemi Lęborskiej – główną nagrodę w kategorii „Osobowość” 2022 r. Pojechał Pan także do Zakopanego, gdzie czynnie Pan odpoczywał przechodząc 140 km po górach. Natomiast w grudniu w Dusznikach-Zdroju przez 10 dni przebiegł Pan 300 km. Jednym słowem – działo się.

– Tak, to prawda – działo się bardzo dużo. Cóż mogę powiedzieć, najlepszy odpoczynek to aktywny odpoczynek, dlatego nie mogłem nie chodzić i nie biegać po górach podczas urlopu. To też było wyzwanie, bo bieganie po górach nie jest przecież takie proste.

– Jakie jeszcze sportowe projekty zrealizował Pan w przeszłości?

– Od 2018 roku trochę się ich zebrało. W ubiegłych latach przeszedłem pieszo z Jastrzębiej Góry na Rysy, w ciągu 14 dni przejechałem rowerem dookoła Polski (3200 km), przeszedłem wzdłuż Wisły (1200 km), a także przebiegłem 31 maratonów w 31 dni (1308 km).

– Czy ma Pan już sprecyzowane plany na 2024 rok?

– Tak, oczywiście. Moim głównym priorytetem jest maraton, czyli 42 km. Ale nie jeden maraton. Wpadłem na pomysł, by przebiec 42 maratony w 42 dni. Co ciekawe, okazało się, że województwo pomorskie ma 42 miasta. Będę więc chciał biec od jednego do drugiego miasta lub biegał dookoła każdego z nich. Będę musiał to dobrze przygotować logistycznie. Chcę, żeby to się odbyło w maju, zanim przyjdą upały w czerwcu, lipcu czy sierpniu.

– Wiem, że ma Pan też drugo plan. Proszę zdradzić jego szczegóły.

– Mam także zamiar przebiec Polskę wzdłuż, czyli ponownie, jak kilka lat temu, na trasie Jastrzębia Góra – Rysy. Z moim kolegą Michałem Niemczykiem, z którym organizuję ten projekt i stronę „Sportowe Dziki” już raz przeszedłem ten dystans w 2018 roku, tylko że pieszo, co zajęło nam dwa tygodnie. Wtedy dziennie robiliśmy około 54 km. Tym razem jednak chciałbym tego dokonać biegnąc w ciągu 10 dni, czyli dziennie około 80 km ze sprzętem niezbędnym do przetrwania na plecach. To będzie naprawdę duże wyzwanie.

– Skąd u Pana ta pasja do biegania? Czy to jest wyłącznie chęć sprawdzenia swoich możliwości, chęć udowodnienia sobie czegoś?

– Sam nie wiem skąd to się u mnie wzięło. Początki były raczej spontaniczne, był urlop, ktoś z nas rzucił pomysł, abyśmy pojechali w góry. Zgodziłem się, ale sam nie wiedziałem, co mielibyśmy tam szczególnego robić. Żeby to nie był nudny wyjazd to wymyśliliśmy, że zdobędziemy wszystkie szczyty po stronie polskich Tatr. Było ich chyba z 50 i prawie większość udało nam się chyba w sześć dni zdobyć. Rok później pojechaliśmy na Słowację, aby chodzić po tamtej stronie Tatr. Pamiętam, że po Wigilii, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia zadzwoniłem do kolegi z pomysłem, że w tym roku podczas urlopu przejdziemy Polskę wzdłuż. I tak to się zaczęło. Od kolejnej edycji współpracujemy z Patrykiem Biangą, który pomaga nam rozpropagować akcję, a przy okazji pomagamy komuś potrzebującemu, organizując zbiórkę pieniędzy. Rajd rowerem dookoła Polski był pierwszą wyprawą, podczas której kogoś wspieraliśmy. Wtedy było to hospicjum w Pogorzelicach, a udało nam się uzbierać ponad 15 tys. zł.

– Czy zawsze miał Pan charakter sportowca, kogoś, kto pokonuje swoje słabości, przekracza swoje kolejne granice?

– Myślę, że dopiero w wojsku taki się stałem, a jestem żołnierzem już ponad 10 lat. Dodatkowo, chyba w 2015 roku znajomy namówił mnie na treningi crossfitu i wtedy ten sport wszedł mi już na dobre w krew. Niestety, kolejne wyjazdy służbowe sprawiły, że mój trening był nieregularny. Dlatego zostałem przy bieganiu, bo to można robić wszędzie. Wtedy przerodziło się to w sport wytrzymałościowy typu bieganie, rower czy marsze długodystansowe. Wystarczy, że ubiorę buty do biegania i po godzinie czy dwóch mam trening zrobiony.

– Czy Pana pasja do biegania będzie trwała w kolejnych latach? Czy będzie Pan podejmował kolejne wyzwania?

– Tak, oczywiście. Jeśli tylko zdrowie pozwoli to na pewno coś się wymyśli. Zależy mi bardzo na oryginalnych celach, których nikt wcześniej nie realizował. Po prostu nie chcę powielać czyichś dokonań.

– Czy służba w wojsku, w 1. Lęborskim Batalionie Zmechanizowanym w Lęborku nie przeszkadza Panu w treningach i w podejmowaniu kolejnych przedsięwzięć, które przecież są czasochłonne?

– Wręcz przeciwnie, moi koledzy żołnierze, a zwłaszcza przełożeni pozwalają mi trenować, a w dodatku dopingują mnie do podejmowania kolejnych wyzwań. Mam od nich duże wsparcie i doceniają to, co robię. Widać to było chociażby podczas dwóch poprzednich edycji, gdy po ukończeniu moich misji ugościli mnie w jednostce.

– Czy sport i bieganie jest obecnie na pierwszym miejscu w Pana życiu?      

– Nie, zdecydowanie na pierwszym miejscu jest moja rodzina, czyli żona i dwóch małych synów. Sport to moje hobby, odskocznia od życia zawodowego i prywatnego. Każdy ma jakieś hobby, ja właśnie mam akurat takie.

– Czy to prawda, że już za miesiąc znowu wystartuje Pan w biegu „Setka Komandosa” na 100 km w Lublińcu?

– Tak, to prawda. Bieg odbędzie się 15 marca i mam zamiar tam wystartować, aby poprawić swoje osiągnięcie sprzed roku. Bieg podzielony jest na pięć okrążeń: pierwsze okrążenie jest w pełnym umundurowaniu i wysokich butach i plecakiem o wadze 10 kg, drugie w umundurowaniu, ale bez plecaka, a na trzy pozostałe, czyli 60 km można ściągnąć mundur i biec w stroju sportowym.

– Czy chciałbym Pan też spróbować swoich sił w licznych maratonach w kategorii open? Co roku w całej Polsce jest ich naprawdę bardzo dużo.

– Nigdy w nich nie startowałem. To raczej nie dal mnie. Startujący w nich trenują cały sezon i trenują typowo pod maraton, a ja bardziej pod jeszcze dłuższe dystanse. Poza tym specyfika mojej pracy nie pozwala mi na takie przygotowania.

– A takie wyzwanie jak Formoza Challenge? Jeden z nich odbywa się co roku np. w Ustce?


– Jest to bieg z przeszkodami. To też raczej nie dla mnie.

– Jak dba Pan o kondycję na co dzień? Jak często Pan trenuje?

– Mieszkam w Siemirowicach. Mój trening zaczyna się już o 5 rano, gdy biegnę do jednostki w Lęborku do pracy. Ten dystans wynosi 17 km, co zajmuje mi biegnąć spokojnym tempem ok. półtorej godziny. Dzięki temu trening mam zaliczony zanim rozpocznę pracę.

– Czego Panu życzyć? Na pewno realizacji założonych celów?

– Przede wszystkim zdrowia, i żeby czas pozwolił mi na realizację tych planów, bo wiadomo, jestem żołnierzem i obowiązki żołnierskie czasami wzywają. W tej chwili nie jestem w Lęborku, a na wyjeździe służbowym w województwie podlaskim. Takie jest niestety życie żołnierza.

– Dziękuję za rozmowę.

Więcej o osiągnięciach st. kpr. Roberta Kujawskiego czytaj też:
https://www.lebork24.info/2023/07/06/wielkie-poswiecenie-zolnierza-w-30-dni-przebiegl-1530-km-zdjecia/
https://www.lebork24.info/2023/06/07/biegnie-30-ultramaratonow-w-szczytnym-celu/
https://www.lebork24.info/2022/11/01/wielki-sportowy-wyczyn-roberta-kujawskiego-zdjecia/
https://www.lebork24.info/2022/10/20/panorama-gdanska-o-robercie-kujawskim/

reklama
reklama