13/12/2024
Aktualności Sport

Łukasz Mielewczyk: Do sportu trzeba mieć naprawdę mocny charakter [WYWIAD cz. I]

reklama
Łukasz Mielewczyk: Do sportu trzeba mieć naprawdę mocny charakter [WYWIAD cz. I]

Łukasz Mielewczyk to utalentowany dietetyk, sportowiec, biegacz, trener, licencjonowany instruktor Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i założyciel Klubu Biegacza Biegający Dietetyk Team Charbrowo. W rozmowie z nami opowiada o osiągnięciach swoich zawodników i piękniej, ale niełatwej drodze do sukcesów w sporcie. Zachęcamy do lektury wywiadu.

Zawodnicy Klubu Biegacza Biegający Dietetyk Team Charbrowo przywożą medale z różnych imprez sportowych, które odbywają się w naszym regionie, a także dalszych zakątkach Polski. Od kiedy klub funkcjonuje i jakie były jego początki? Dlaczego postanowił Pan założyć klub sportowy w Charbrowie?

reklama

– Oficjalnie klub został zarejestrowany 3 stycznia 2024 r., a więc dopiero w tym roku. Jednak sama grupa biegowa Biegający Dietetyk Team powstała znacznie wcześniej. Założenie klubu wynikało z faktu, że zaczęło być nas coraz więcej, a sam poziom się podnosił na tyle, że zawodnicy musieli mieć licencję PZLA (Polskiego Związku Lekkiej Atletyki), żeby móc startować w imprezach rangi mistrzowskiej. Dlatego też był to bardziej impuls, żeby iść dalej, zrobić krok do przodu i się rozwijać. Założenie klubu dało również możliwość podjęcia treningów z lekkiej atletyki, co jest dość mało popularne w naszym rejonie (niestety), a talentów jest sporo, tylko trzeba je wyłowić i pokazać drogę jaką mogą podążać.

Ilu biegaczy aktualnie trenuje w klubie? Czy przeważają mężczyźni, kobiety, młodzież czy dzieci? Wiem, że trwają zapisy. Kto może trenować razem z Wami?

– Na dzień dzisiejszy jest 40 osób, które mają podpisaną deklarację członkowską. 17 dorosłych (11 mężczyzn i 6 kobiet) oraz 23 dzieci i młodzieży. Z nami może trenować praktycznie każdy, kwestia na czym komu zależy. Trening będzie dostosowany do potrzeb i celów.

Żeby odnosić sukcesy w biegowych zawodach, trzeba ciężko trenować. Często podkreśla Pan, że trening to praca na żywym organizmie. Jak wyglądają treningi w Pana klubie? Jakie założenia treningowe realizują zawodnicy? Czy każdy dostaje indywidualne plany treningowe? Ile dziennie, tygodniowo pokonują biegacze i na jakich dystansach startują? Jak to wygląda w okresie jesienno-zimowym i w tzw. okresie roztrenowania, a jak w sezonie?

– Trening to naprawdę ciężka praca, o ile myślimy o wyczynowym uprawianiu sportu. Potrzeba do tego odpowiednich cech charakteru, żeby zrealizować swoje cele i marzenia. Większość zawodników dostaje plany treningowe, które są realizowane we własnym zakresie. Grupowo spotykamy się obecnie dwa razy w tygodniu (raz grupa dzieci, raz dorosłych). Jednak jeśli zmniejszy się częstotliwość startów, to w planach jest jeszcze jeden wspólny trening w dni weekendowe. Ilość realizowanych jednostek treningowych jest uwarunkowana indywidualnie w zależności od celu i ambicji zawodnika. Niektórzy trenują codziennie, a niektórzy tylko dwa razy w tygodniu. Najbardziej zaawansowani trenują pod 90-100 km tygodniowo (dorośli). W okresie jesienno-zimowym jest zazwyczaj czas na budowanie tzw. bazy tlenowej, podstawy wyjściowej do realizacji dalszych etapów przygotowań do sezonu. Obecnie jesteśmy na etapie kończenia sezonu biegowego, zatem większość zawodników będzie miała roztrenowanie. Czas roztrenowania trwa od tygodnia do nawet czterech tygodni w zależności od potrzeb prywatnych. Trzeba pamiętać, że w większości przypadków pracuję z amatorami, takimi jak ja, więc oprócz treningów trzeba też w harmonogram dnia wpisać pracę, czas dla rodziny i sen. A często bywa tak, że chce się trenować jak zawodowi zawodowcy, ale my nie mamy tyle czasu na regenerację, która jest kluczowa w kwestii rozwoju.

Pana biegacze odnoszą sukcesy w różnych kategoriach wiekowych. Myślę, że wszyscy w powiecie lęborskim słyszeli o wynikach osiąganych chociażby przez Wiktorię Naczk. To wyjątkowa zawodniczka, prawda?

– Wiktoria na pewno ma duże predyspozycje, które jeszcze nie do końca pokazała. Dużo startuje, zajmując czołowe lokaty na zawodach, ale widziałbym ją na jeszcze wyższym poziomie. Jednak, tak jak wspomniałem wcześniej jesteśmy amatorami, albo zaawansowanymi amatorami, którzy muszą pracować. Nie każdy jest w stanie poświęcić więcej czasu na trening, bo albo tego czasu nie ma, albo nie chce tyle ryzykować, bo akurat bieganie i ogólnie sporty indywidualne to ciężki temat, ze względów finansowych.

Oprócz Wiktorii Naczk wśród dziewcząt sukcesy odnoszą m.in. Dagmara Konkol, Klaudia Bienias, Marcelina Godula i Lena Drzazgowska. Jak Pan ocenia osiągnięcia swoich podopiecznych?

– Na dzień dzisiejszy największe sukcesy odnosi Dagmara Konkol i Klaudia Bienias. Dagmara jest wielokrotną medalistką mistrzostw wojewódzkich i międzywojewódzkich, zarówno na stadionie jak i w biegach przełajowych. Obecnie jest regularnie powoływana na zgrupowania kadry wojewódzkiej w lekkiej atletyce. Była uczestniczką mistrzostw Polski na stadionie i przełajach.
Klaudia z kolei w tym sezonie była w czołówce dziewcząt na 600 m w Finałach Czwartków Lekkoatletycznych w Łodzi. Obydwie zrobiły w tym sezonie duże postępy. Wspólne treningi na pewno wpływają na ich rozwój i mam nadzieję zdrową rywalizację. A nic tak nie nakręca jak właśnie rywalizacja. W tym sezonie meldowały się na podiach różnych imprez prawie 50 razy. Co do Marceliny i Leny to są bardzo młode zawodniczki, które na razie bawią się sportem, właśnie poprzez zabawę. Tutaj nie ma co mówić o typowym treningu biegowym. Małymi kroczkami, wyniki mają być w przyszłości – nie tu i teraz.

Wśród chłopców i mężczyzn sukcesy odnoszą m.in. Łukasz Babiński, Sebastian Waśkiewicz, Antoni Drzazgowski, Piotr Reclaf i Emilian Czarnowski. Jak Pan ocenia ich osiągnięcia?

– Osiągnięcia są na miarę ich predyspozycji i wieku. Bo trzeba powiedzieć, że jeśli chodzi o dorosłych to w większości jesteśmy już w kategorii masters, a więc na tle topowych zawodników z Polski nie ma co się nawet porównywać. Cieszy mnie rozwój Antka, który pracuje ze mną niecały rok, a zrobił naprawdę duże postępy. Tkwią w nim jeszcze spore rezerwy, ale to już leży po mojej stronie, żeby te rezerwy wydobyć.

Oczywiście Pan też biega, startuje Pan w zawodach. Jakimi sukcesami może się Pan pochwalić?

– Obecnie bardzo dużo postawiłem na promocję klubu i jeżdżenie na wiele zawodów, co przekłada się na spadek jakości wyników. Oczywiście melduję się bardzo często na czołowych miejscach w biegach, na które jeżdżę, ale puchary i nagrody to nie wszystko. Celem jest poprawa wyników czasowych, bo pomimo upływ lat czuję się naprawdę bardzo dobrze i widzę, że z tego organizmu można jeszcze sporo wyciągnąć. Co do miejsc na zawodach, to w ostatnich dwóch sezonach stawałem około 60-70 razy na podium.

Latem i jesienią Pana biegacze startowali m.in. na zawodach w Bojanie (Czwartki Lekkoatletyczne), Berlinie, Gdańsku (półmaraton), Poznaniu, Bydgoszczy, Słupsku, Lęborku (XXII Bieg Uliczny św. Jakuba, biegi przełajowe Grand Prix i charytatywny bieg sztafetowy na stadionie), w Cewicach (V Bieg Pocztyliona w ramach cyklu Kaszuby Biegają), Barłominie, Będominie, Prabutach, Ostromecku, Skarszewach, Starogardzie Gdańskim, Obliwicach (42. Międzynarodowy Otwarty Bieg Przełajowy o Puchar Leśny im. Tomasza Hopfera), Osiu (Grand Prix Kociewia), Skrzeszewie Żukowskim (Kaszuby Biegają), Charbrowie (IX Magiczny Bieg Przy Pochodniach), Wojciechowie (III Bieg pod Wiatrakami) i Żukowie. Z jakim dorobkiem medalowym wracali Pana sportowcy z tych biegowych imprez?

– Tych imprez było znacznie więcej. Powiem to, co wysyłam do potencjalnych sponsorów z zapytaniem o wsparcie: w ostatnich dwóch sezonach startowaliśmy w około 340 imprezach biegowych stając na podium około 700 razy.

Podsumowując ten rok, a także w całą historię klubu – jakie największe sukcesy odnosili zawodnicy Klubu Biegacza Biegający Dietetyk Team Charbrowo?

– Między innymi startowaliśmy w: Mistrzostwach Europy Masters, Mistrzostwach Polski na 10000 m, Mistrzostwach Polski U16, Mistrzostwach Polski U23 5000 m, Mistrzostwach Polski Masters 5000 m, Mistrzostwach Polski na 5 km (indywidualne, master i drużynowe), Finale Czwartków Lekkoatletycznych w Łodzi. Nasi zawodnicy startowali na biegach w Hiszpanii, Francji, Belgii, Czechach, Niemczech i Holandii. Ponadto nasza zawodniczka Dagmara Konkol jest w kadrze wojewódzkiej w lekkiej atletyce (jest wielokrotną medalistką naszego województwa oraz makroregionu). Wygrywamy sporo imprez, gdzie jest rywalizacja drużynowa. Dodam na końcu, że działamy tylko rok.

Jak ważną rolę odgrywa przygotowanie psychiczne, mentalne do zawodów? Jak należy trenować i jakie trzeba mieć cechy psychofizyczne, aby odnosić sukcesy? Co Pan radzi swoim zawodnikom przed każdym startem?

– O tym aspekcie wspomniałem nieco na początku naszej rozmowy. Kwestie mentalne to bardzo ważna część treningu. Nie bez powodu mówi się, że głowa to połowa sukcesu. Do sportu trzeba mieć naprawdę mocny charakter: sumienność, determinację, zaangażowanie, poświęcenie i wytrwałość. W dzisiejszych czasach nie jest to takie proste. Wychodzenie poza strefę komfortu nie jest modne i mile widziane. Może urażę wiele osób, ale obserwuję wszechobecne lenistwo i nie raz o tym wspominam w swoich postach na social mediach. Dlatego teraz szukając czy obserwując młodego zawodnika zwracam uwagę na cechy charakteru, a niekoniecznie na talent. Wielu jest utalentowanych i z fajnymi predyspozycjami, ale niestety nie chcą się męczyć i angażować w sport i trening. Są przecież przyjemniejsze zajęcia. Przykre, ale prawdziwe. Widać to po rezultatach naszych sportowców na dużych imprezach. Jak nie ma z kogo wybierać to poziom jest jaki jest. Mam jednak wiarę, że coś się zmieni w tej kwestii. Trzeba działać oddolnie, co robię, chociażby poprzez założenie tego klubu.

Co do przygotowania mentalnego – na Pana profilu na Facebooku znalazłem taki wpis: „Słowo klucz – zmiana. Bez niej nie ma szans na powrót do zdrowia, formy, wyjścia z problemów. Wszystko zależy od osoby w lustrze. Proste”. Czy rzeczywiście tak dużą uwagę należy przykuwać do słowa „zmiana”?

– Ten temat chyba wyczerpałem we wcześniejszym pytaniu. Ludzie nie chcą wyjść ze strefy komfortu, nie chcą zmian, nawet kosztem zdrowia. Cele osiąga tylko kilka procent ludzi. Większość rezygnuje ze swoich założeń po kilku tygodniach. To jest naprawdę przykre. Jesteśmy słabym i niecierpliwym społeczeństwem. Głośno i często o tym mówię i piszę.

Pan jako trener z pewnością jednak wie, że  przez trwanie w naszych nawykach, trudno jest dokonać zmiany. Wolter powiedział: „Rozważ, jak trudno jest zmienić siebie, a zrozumiesz, jak znikome masz szanse zmienić innych”. Jak więc działać, by zmieniać siebie na lepsze?

– Cel to słowo klucz. Jak się nie wie dokąd się zmierza, to jak tam dotrzeć? Jak znaleźć motywację do działania, jak nie wiadomo dokąd się idzie i co się chce osiągnąć? Także odpowiedź jak widać jest bardzo prosta, ale trudna do wprowadzenia. Dlaczego? Magiczna strefa komfortu. Ludzie nie chcą z niej wychodzić. Kanapa, piwko i serial jest lepsze niż spędzanie 60-90 min w deszczu i wietrze, czyż nie?

A co z metodą małych kroków? Czy to najlepsza strategia, jaką można przyjąć w pracy nad sobą, w treningach i startach w zawodach?

– Ja ciągle i wszystkim to powtarzam, co zresztą można zobaczyć na moich social mediach. Małymi kroczkami. Łyżeczką, a nie chochlą. Nie ma innej drogi. Do sukcesu nie ma windy tylko schody. Dzisiaj jednak w społeczeństwie brakuje wytrwałości i cierpliwości w działaniach.

Na drugą część wywiadu z Łukaszem Mielewczykiem zapraszamy już niebawem.

reklama

Zdjęcie: Łukasz Mielewczyk

reklama