Jaka jest kondycja lęborskiego Zakładu Komunikacji Samochodowej? Zła? Bardzo zła? Czy dramatyczna? Czy firmę tę należy sprywatyzować, by nie obciążała budżetu miasta? Wyniki audytu przeprowadzonego przez zewnętrzną firmę mogą zaskoczyć, zwłaszcza tych, którzy twierdzili, że firma jest źle zarządzana. Chociaż idealnie nie jest, trudno znależć większe uchybienia w działalności spółki.
O kondycji finansowej ZKM dyskutowano w marcu br. kiedy to radni głosowali nad uchwałą w sprawie podniesienia cen biletów w autobusach komunikacji miejskiej. Radni podjęli wówczas również uchwałę, w której przekazali z budżetu miasta na rzecz spółki kwotę 200 tys. zł. Pieniądze te miały zostać przeznaczone na wyrównanie strat spółki z powstałe m.in. w roku ubiegłym i na zakup nowego autobusu. Rozgorzała wówczas dyskusja, czy miasto faktycznie powinno utrzymywać ZKM, skoro przynosi on deficyt, a dyrektor spółki nie potrafi nią tak pokierować, by wyjść na zero. Część radnych zawnioskowała wówczas, by przeprowadzić w ZKM niezależną kontrolę. W miesiącach czerwiec i lipiec dane ZKM analizowała firma Public Transport Consluting z Rumii. Wyniki co dla niektórych radnych mogą być zaskakujące.
– Porównując lęborski ZKM do sieci 150 innych zakładów komunikacji miejskiej w kraju, to spółka ta ma bardzo niskie koszty utrzymania, jest mocno spięta finansowo – mówi Marcin Gromadzki z Public Transport Consluting. – Ale bardzo niskie są również przychody. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki samego miasta. W małych miastach co raz mniej osób korzysta z transportu publicznego i woli dojeżdżać własnym samochodem. Inna tendencja jest w dużych aglomeracjach, gdzie jest brak miejsc parkingowych, parkingi są płatne, a na ulicac są duże korki. W Lęborku z przewozów korzystają przede wszystkim osoby starsze i młodzież posiadająca ulgi.
Czy wobec tego w lęborskiej komunikacji jest za dużo ulg dla różnych grup? Nie. Jak stwierdza Marcin Gromadzki w całej Polsce samorządy stosują podobną politykę.
– Wszędzie samorządy dofinansowują komunikację samochodową – dodaje Gromadzki. – W Lęborku ze sprzedaży biletów uzyskuje się dochód na poziomie 50 procent ponoszonych przez firmę kosztów. W innych miastach spółki ze sprzedaży biletów nie osiągają nawet tyle. Resztę dokładają miasta.
Jednak czy prywatyzacja lęborskiego ZKM nie przyniosłaby korzyści miastu? I tutaj również zaskakująca informacja. Zdaniem Gromadzkiego firmy, które by chciały wejść na nasz rynek na pewno miałyby problemy. Wynika to z tego, że ZKM ma maksymalnie niskie koszta.
– Osobiście jestem za tym, żeby takie spółki prywatyzować, ale podkreślam, że lęborski ZKM działa tanio i jest tak spięta kosztami, więc można przetrzymać ją, wyprowadzając na prostą sferę umów i sferę rozliczeń z gminą ościenną – uważa specjalista z Public Transport Consluting. – Jeśli koszta wzrosną, to wtedy zdecydowanie prywatyzować, ale na dzień dzisiejszy nie ma takiej potrzeby.
Z analizy przeprowadzonej przez Public Transport Consluting z Rumi wynika również, że w kosztach ZKM powinna partycypować gmina Nowa Wieś Lęborska. To transport do poszczególnych miejscowości w tej gminie i duża odległość jaką pokonują autobusy powoduje, że koszta firmy się zwiększają. Spytaliśmy się wójta Nowej Wsi Lęborskiej, Ryszarda Wittke, czy gmina pokryje część kosztów jakie ponosi spółka miejska.
– Nikt do nas pisemnie nie zwracał się, by nasza gmina dokładała do spółki czy do przewozów – mówi Ryszard Wittke. – Nasi mieszkańcy bilety kupują, młodzież dojeżdża do lęborskich szkół, trudno, niech ZKM radzi sobie sam. Kilkanaście lat temu oddając miastu część udziałów wysypiska śmieci w Czarnówku lęborscy radni stwierdzili, że nie będą w zamian domagać się dopłat do komunikacji. Mam nadzieję, że zawarta wówczas umowa obowiązuje zarówno nas jak i władze Lęborka.
Podsumowując: kontrola przeprowadzona przez zewnętrzną firmę w ZKM nie wypadła źle, przynajmniej dla obecnego dyrektora tej firmy. Z analizy wynika również, że aby odciążyć Lębork z kosztów jakie ponosi ZKM potrzebne jest dofinansowanie ze strony gminy Nowa Wieś Lęborska, a na to, jak wynika ze słów Ryszarda Wittke, nie ma co liczyć.
Adam Reszka