27/04/2024
Biznes

Fałszywa żarówka za 12 mln zł. Kto nam podnosi rachunki za energię?

Fałszywa żarówka za 12 mln zł. Kto nam podnosi rachunki za energię?

Od kilku tygodni trwa intensywna kampania rządowa mająca na celu przekonanie Polaków, że za podwyżki cen prądu odpowiedzialna jest Unia Europejska. Czy faktycznie drastyczny wzrost cen prądu w ostatnich miesiącach to wina Unii Europejskiej?

reklama

Od kilku tygodni dużo mówi się o „kampanii z żarówką” – banerach i reklamach, które informują Polaków, co tak naprawdę składa się na ich rachunki za prąd. Zgodnie z treścią pojawiającą się na plakatach, przeważającą część stanowi opłata unijna – według twórców kampanii jest to aż 60% całego rachunku. Tym samym inicjator kampanii, czyli Towarzystwo Gospodarczego Polskie Elektrownie podkreśla, że polityka klimatyczna UE oznacza dla Polaków wysokie ceny energii elektrycznej.

Czytaj także: Atom u bram powiatu lęborskiego >>

Obecnie mamy do czynienia z rekordowo wysokimi marżami dostawców, których koszt równa się kosztowi wytworzenia prądu. Trudno znaleźć usprawiedliwienie takiego stanu rzeczy. Natomiast koszt o którym mówi kampania billboardowa, czyli opłata za emisję gazów cieplarnianych w ramach europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji, to zupełnie inna kwestia. I na pewno nie jest to koszt stanowiący 60% ceny energii elektrycznej, jak sugerują billboardy.

Na billboardy odpowiedziało Forum Energii, które opublikowało analizę, według której w finalnym rachunku, jaki trafia do odbiorców, opłata klimatyczna odpowiada za 23%, czyli mniej niż koszt paliwa czy dystrybucji. O podobnych kosztach poinformowała Polska Zielona Sieć, która oszacowała, że opłaty UE to 20-30% rachunków. Do danych przekazywanych w kampanii w końcu odniosła się sama Komisja Europejska, która zaznaczyła, że na znaczną część rachunku za prąd nie składa się opłata unijna, ale koszty przesyłu, podatków krajowych i innych opłat.

Choć stawki za emisje gazów ustala Unia, to pieniądze z tej opłaty nie trafiają do Brukseli, lecz do polskiego budżetu. Tylko w ubiegłym roku budżet zyskał z tego tytułu 25 mld zł. Czyli ok. 650 zł w przeliczeniu na każdego Polaka. I gdyby rząd dobrze gospodarował tymi pieniędzmi, a przede wszystkim gdyby już lata temu zdecydował się na transformację energetyczną i bardziej ekologiczne źródła energii, dziś wzrost cen za emisję CO2 nie byłby dla nas istotnym problemem.

Czytaj także: Na spotkaniu tłumaczyli szczegóły budowy elektrowni jądrowej >>

W ciągu ostatnich 20 lat Polska wydała ponad bilion złotych na import paliw kopalnych – głównie z Rosji. Decyzje rządu postawiły jednostronnie na węgiel, na kilka lat poważnie hamując inwestycje w lądowej energetyce wiatrowej i opóźniając realizację programu budowy elektrowni jądrowej. Przez to, nasza gospodarka mocno odczuwa procesy zachodzące obecnie na rynku energii jak wzrost ceny węgla czy opłat za uprawnienia do emisji CO2. I teraz za to płacimy. Żeby poprawić sytuację Polska musiałaby szybko i zdecydowanie zmienić politykę energetyczną.

reklama