Dobra wiadomość dla kierowców jest taka, że chociaż od 1 stycznia br wzrosła akcyza, opłata paliwowa i stawka VAT na paliwa, to ceny na stacjach benzynowych nie wystrzeliły w górę wbrew temu co powszechnie prognozowano. Okazało się nawet, że Polski Koncern Naftowy Orlen obniżył w sobotę ceny hurtowe benzyny i oleju napędowego. Ta nagła decyzja spowodowała, że pojawiły się pytania o to, co działo się z cenami paliw w ostatnim czasie. Mnożą się wątpliwości co do tego, czy ceny mogły być w ostatnim czasie sztucznie zawyżane, co przekładało się na z kolei koszty dla kierowców, przewoźników, czy też organizatorów komunikacji publicznej.
O takich właśnie tezach informowała wczoraj Rzeczpospolita, cytując prezesa jednej ze spółek odpowiedzialnych za miejski transport. Z kolei jak czytamy w artykule portalu gazeta.pl działaniami Orlenu ma się zająć Najwyższa Izba Kontroli, do której wniosek o sprawdzenie marż złożyła Lewica. Orlen tłumaczy, że fakt iż ceny nie wzrosły od 1 stycznia br to efekt polityki spółki, której celem jest unikanie „szoków cenowych, w tym w szczególności uderzających w konsumentów”.
To jednak nie przekonuje części komentatorów i polityków. Rzeczpospolita cytuje posła Tomasza Trelę z Lewicy, którego zdaniem „podbijanie marży na paliwa przez koncern i PiS kosztowało przeciętną rodzinę w 2022 nawet 200 zł miesięcznie„. Porozumienie zapowiada złożenie doniesienia do prokuratury w tej sprawie na działania Daniela Obajtka. Mamy do czynienia ze skokiem na kasę – mówi opozycja o cudzie cenowym na stacjach benzynowych. Tłumaczenia Obajtka nazywa „rżnięciem głupa”. Wylicza, że na zawyżaniu marż Polacy stracili 2,5 mld złotych. Także samorządowcy pytają, czy przez ostatnie miesiące mieszkańcy i gminy w Polsce płaciły zbyt dużo za paliwo?Specjalne konferencje prasowe poświęcone tej sprawie zorganizował wczoraj Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski
Po części na wszystkie te pytania odpowiedział główny ekonomista Orlenu w swojej wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej. Cena musiała być wyższa, inaczej ludzie wpadliby w panikę, a paliwa na stacjach by zabrakło – wyjaśniał Adam Czyżewski. … „Zarzuca się nam, że skoro obniżyliśmy cenę 30 grudnia br, to mogliśmy to zrobić wcześniej. Nie mogliśmy, bo sytuacja na rynku jest taka, że doprowadzilibyśmy do kolejek na stacjach. A teraz cena detaliczna nie spadła, ponieważ nadal nie ma miejsca na jej spadek ze względu na ograniczoną podaż…” – wyjaśniał Czyżewski Agencji. Można przyznać, że gwałtowna obniżka cen mogłaby zachęcić wielu klientów do szybkiego tankowania pod korek, by zdążyć przed podwyżką VAT-u. Późniejsze niedobory na rynku mogłyby z kolei znów wywindować ceny.
Główny ekonomista koncernu zwrócił też uwagę na to, co działo się na Węgrzech, które niedawno uwolniły ceny paliwa spod odgórnej, państwowej regulacji. I rzeczywiście – bezpośrednio przed podwyżką cen przy stacjach ustawiły się długie kolejki, a paliwa na niektórych z nich zabrakło. Nie sprawdzimy już, jak podobne rozwiązanie zadziałałoby na popyt w Polsce, choć powtórka z węgierskiego scenariusza jest możliwa. Mówiąc wprost: zawsze mamy coś za coś, w tym przypadku niższe ceny mogłyby oznaczać późniejszy niedobór paliw na stacjach.
Co więcej, jak informuje Biuro Prasowe Orlen… Wyniki finansowe wypracowane przez Grupę Orlen przekładają na konsekwentny wzrost wpływów do budżetu państwa. Tylko w 2021 roku koncern wpłacił do budżetu z tytułu różnych opłat i podatków prawie 35,5 mld zł, natomiast w latach 2018-2021 aż 143 mld zł.
Każdy z nas ma swoją opinię na temat cen paliw w Polsce i w swoim regionie. Niskie ceny i brak podwyżek to jest to, czego oczekują kierowcy w naszym kraju. Ale cała ta sprawa ma jednak tzw. „drugie dno”. W bardzo zawoalowany sposób Orlen tłumaczy, dlaczego utrzymał ceny palił podnosząc stawkę podatku VAT… ale jak się też okazuje, wszystko dla naszego dobra…
Źródło informacji: wyborcza.pl, rzeczypospolita.pl, gazeta.pl, expresskaszubski.pl
