25/04/2024
Aktualności

Niezwykła historia dwóch grabarzy… otworzyli grób i stracili przytomność !

Niezwykła historia dwóch grabarzy… otworzyli grób i stracili przytomność !

Ta historia mogła wydarzyć się wszędzie… Kilka dni temu, dwóch grabarzy, którzy przygotowywali grób do pochówku na cmentarzu w Nowym Sączu (woj. małopolskie), omal nie przypłaciło tego życiem… Mężczyźni odsunęli pokrywę grobowca, weszli do środka i z nieznanych przyczyn stracili przytomność. Jeden z nich musiał być reanimowany, bo jego serce przestało bić. Obaj w stanie ciężkim bardzo szybko trafili do miejscowego szpitala. Natychmiast pojawiło się mnóstwo plotek i przypuszczeń. Mieszkańcy zaczęli domniemywać, że grabarze stali się ofiarą jakiejś tajemniczej siły z zaświatów…

reklama

Jak się okazało, 56 lat temu w tym grobie zostały pochowane dzieci, które zginęły w straszny sposób. Co tak naprawdę się wówczas wydarzyło ? W marcu 1966 roku, w Nowym Sączu doszło do dwóch tragedii, które wstrząsnęły całą Polską. Pierwsza miała miejsce w niedzielę 13 marca. Na plantach kolejowych w centrum Nowego Sącza eksplodowała mina. W eksplozji zginęło trzech młodych chłopców: 16-letni Zbigniew, 17-letni Kazimierz i 18-toletni Tadeusz. Niewybuch został znaleziony już kilka dni wcześniej w pobliżu mostu kolejowego, jednak z powodu braku wyszkolonych saperów, ładunek miał zostać zabrany na poligon dopiero w poniedziałek. Funkcjonariusze milicji zabezpieczyli niebezpieczne miejsce, ograniczając się jedynie do zamontowania tablicy ostrzegawczej. Te środki, niestety, okazały się niewystarczające. Nastoletni chłopcy mimo ostrzeżeń, zabrali minę ze sobą i przewieźli autobusem komunikacji miejskiej w okolice dworca kolejowego, gdzie nastąpiła eksplozja…

Niestety, to nie jedyna tragedia, która wydarzyła się wówczas  w Nowym Sączu. Już nazajutrz, 14 marca doszło do kolejnego nieszczęścia, tym razem przy ulicy Nawojowskiej. W jednym z mieszkań wybuchł pożar. W tym czasie w środku przebywało troje dzieci: 2-letni Sławuś, 4-letni Krzysiu i 5-letnia Dorotka. Niestety ich życia nie udało się uratować. Cała trójka zatruła się tlenkiem węgla. Jak się później okazało, pozostawione bez opieki dzieci bawiły się zapałkami i doprowadziły do pożaru. 

Tragicznie zmarłe dzieci, które zatruły się czadem, zostały pochowane tuż obok grobu, rozegrał się dramat grabarzy. Pracownicy zakładu pogrzebowego przygotowywali grób do pochówku. Gdy odsunęli pokrywę grobowca, 37-letni mężczyzna wszedł do środka i nagle stracił przytomność. Drugi pracownik, 62-latek, chciał mu pomóc, dlatego również wszedł do grobowca, ale on także stracił przytomność. Trzeci pracownik wspólnie z załogą pogotowia ratunkowego, która po chwili dotarła na miejsce, wyciągnął z grobowca jednego z grabarzy. Mężczyzna był nieprzytomny. Karetka na sygnale odjechała z pacjentem do szpitala. Drugiego mężczyzny nie udało się wyciągnąć. Musiał czekać na pomoc strażaków. On również był nieprzytomny. Gdy strażacy po kilku minutach dotarli na miejsce, jeden z nich wszedł do grobowca i wyciągnął poszkodowanego grabarza. Jego stan był bardzo ciężki. Konieczna była reanimacja, która przyniosła zamierzony efekt. Serce mężczyzny znów zaczęło bić. Ratownicy medyczni przewieźli go do szpitala. 

Wciąż nie wiadomo, dlaczego pracownicy zakładu pogrzebowego po wejściu do grobowca stracili przytomność. Wszystko wskazuje jednak na to, że przyczyną mogła być zbyt niska zawartość tlenu w grobowcu, co później potwierdziły zresztą mierniki strażackie, ale czy to jedyny powód ? Co tak naprawdę doprowadziło do tego dramatu, ustalają sądeccy policjanci, którzy prowadzą czynności pod kątem narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Obaj mężczyźni odzyskali już przytomność. Lekarze w szpitalu wykonali im szereg badań… ale wciąż nie wiadomo, co im się przytrafiło

Źródło informacji, zdjęcia: sadeczanin.info

reklama
reklama