15/05/2024
Aktualności

Jak doszło do tragedii nad jeziorem Świętym ?

Jak doszło do tragedii nad jeziorem Świętym ?

Nie milkną dyskusje na temat tragedii, do której doszło wczoraj na Jeziorze Świętym w Załakowie. Utonęła tam 11-letnia dziewczynka. Pojawiło się mnóstwo spekulacji na temat przyczyn i okoliczności zdarzenia, ale nie wszystkie informacje znajdują potwierdzenie. Co więc wydarzyło się wczoraj wieczorem ? Informowaliśmy już, że służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o tonącej dziewczynce około godz. 19:00. Okazało się jednak, że na ratunek było już za późno a 11-letnia dziewczynka utonęła.

reklama

Okoliczności całego zdarzenia bada aktualnie policja i prokuratura, natomiast redakcja portalu expresskaszubski.pl zebrała relacje, które rzucają pewne światło na to, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. Jak wynika z ustaleń redakcji (WD) dziewczynka utonęła blisko pomostu – raptem kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów od brzegu. Niemal w tym samym miejscu utonął w miniony poniedziałek 59-letni mężczyzna. Do tragedii w tym miejscu dochodziło jednak już wcześniej. W 2020 r. utonął tam 25-letni mężczyzna, 3 lata wcześniej zaś 17-latek. Nie wiadomo dotąd co sprawa, że to miejsce jest tak niebezpieczne dla kąpiących się tutaj osób. 

W mediach społecznościowych pojawiły się spekulacje, jakoby dziewczynka przyjechała do ośrodka w Załakowie z gośćmi jednego z wesel, ale to nieprawda. Jak ustaliła redakcja (WD) dziewczynka przyjechała z krewnymi i ich dziećmi nad jezioro. W kilku źródłach udało się potwierdzić, że dopiero po ok. 1,5 godziny zorientowali się oni, że 11-latka zniknęła. Dopiero wtedy zaczęli jej szukać. 

– Oni początkowo nie wiedzieli w ogóle co się stało. Zaczęli szukać tej dziewczynki – mówi jeden ze świadków zdarzenia. 

Opiekunowie 11-latki poszli po pomoc do pracowników ośrodka wypoczynkowego.

– Zgłosili się do nas kobieta i mężczyzna z dziećmi, którzy stwierdzili, że zginęła im dziewczynka. W trakcie rozmowy okazało się, że stracili z oczu dziecko 1,5 godziny wcześniej! Byłam tak wściekła, że nakrzyczałam na tę kobietę. Bo jak mogli przez 1,5 godziny nie wiedzieć co się dzieje z dzieckiem, które mieli pod opieką. Od mężczyzny czuć było alkohol – mówi właścicielka ośrodka nad jeziorem. – Nie byli w stanie dokładnie powiedzieć jak ta dziewczynka była ubrana, jaki miała kolor włosów. Ale w końcu udało się nam ją odnaleźć na monitoringu. 

Dzięki nagraniom z kamer udało się ustalić, co stało się z dzieckiem. 

– Zaczęliśmy przeglądać nagrania. Na kamerach widać było, że dziewczynka się bawi w wodzie. Chyba była szczęśliwa, że jest nad jeziorem. W pewnym momencie weszła na pomost i jakby chciała skakać w z drabinki bliżej brzegu. Ale potem podeszła do mężczyzny, zapytała o coś, a on skinął głową. Wtedy dziewczynka podeszła do drabinki nieco dalej i skoczyła do wody. Przez chwilę widać, że macha rękami, a potem zniknęła pod wodą – relacjonuje właścicielka ośrodka. W tym czasie nikt nie zareagował, nikt nie zauważył. Dziwię się, że mężczyzna także nie spostrzegł, że coś jest nie tak, że dziewczynka tak nagle zniknęła.

Kiedy ustalono, w którym miejscu ostatni raz znajdowała się 11 – latka rozpoczęły się poszukiwania. Postronne osoby pomogły wyciągnąć dziewczynkę na brzeg, a strażacy, którzy w tym momencie dotarli na miejsce zaczęli reanimację. Niestety na ratunek dla dziecka było już za późno. Jak to możliwe, że w miejscu tak uczęszczanym przez gości ośrodka i turystów nie ma ratownika ? Z dotychczasowych ustaleń wynika, że właściciele kompleksu wypoczynkowego nie są właścicielami jeziora, a miejsce z pomostem nie jest formalnie kąpieliskiem. Podkreślają też, że nie mają prawnego obowiązku zapewniania obecności ratownika.

Jezioro prawdopodobnie w części jest własnością Skarbu Państwa, a w części roszczą sobie do niego prawa prywatne osoby – sytuacja jest więc nieuporządkowana. Dziś nie udało się ustalić dokładnie, kto powinien zadbać o bezpieczeństwo osób wypoczywających nad Jeziorem Świętym. Pytań jest jednak znacznie więcej. Strażacy, z którymi rozmawiał dziennikarz „Ekspresu Kaszubskiego” wskazują również na kłopoty z dotarciem na miejsce zdarzenia z uwagi na trwające w ośrodku wesela i liczbę zaparkowanych samochodów.

Źródło informacji oraz zdjęcie: expresskaszubski.pl (WD)

reklama
reklama