Radni miejscy z Łeby przedłużyli Grzegorzowi Sojdzie umowę dzierżawy terenów przyplażowych na kolejnych 10 lat. To skandal, to niezgodne z prawem, to po prostu szwindel – stwierdziła grupa łebian obecnych na sesji.
Projekt uchwały oddania w dzierżawę terenów przyplażowych przygotowała grupa radnych: Adam Rataj, Aleksandra Wolff, Genowefa Zielińska, Stanisław Mielewczyk, Joanna Jagodzińska, Jan Kużel, Piotr Okenczyc. Uchwałę przegłosowano 9 głosami za, przy 3 przeciw i 3 wstrzymujących się. Dlaczego nie ogłoszono przetargu, tak by każdy przedsiębiorca czy inwestor mógł stać się właścicielem tych intratnych terenów? Takie pytanie zadała m.in. grupa łebian, której przedstawicielami byli adwokaci Jaromir Netzel (były prezes ZUS) oraz Janusz Kaczmarek (były minister MSWiA).
– Chciałem państwa poinformować, że deliberujecie bezpodstawnie, albowiem Rada Miasta Łeby nie ma prawa bez wniosku burmistrza podjąć w tej sprawie uchwały – stwierdził mecenas Jaromir Natzel. – W interesie społecznym, jest podejmowanie decyzji zgodnie z obowiązującymi przepisami. Państwo natomiast działacie bezprawnie.
Teraz uchwała RM trafi do wojewody pomorskiego i to on w ciągu 30 dni stwierdzi czy uchwała została podjęta zgodnie z prawem czy nie. Jeśli przyzna radnym rację, to mieszkańcy i tak mogą odwołać się od tej decyzji.
Tymczasem łebscy radni nawet nie starali się ukryć, że podejmując taką uchwałę zrobili Grzegorzowi Sojdzie prezent. Mieszkańcy stwierdzili nawet, że radni działają wbrew interesom miasta, ale na korzyść prywatnego przedsiębiorcy. W przetargu można byłoby uzyskać większe dochody z dzierżawy (obecnie firma Grzegorza Sojdy płaci rocznie do miejskiej kasy z tytułu dzierżawy plaż według niektórych tylko 27 tys. zł brutto). Oprócz tego nowy dzierżawca byłby być może bardziej skłonny do inwestowania w nadmorską infrastrukturę.
Sytuacja między burmistrzem a radą i przedsiębiorcą zaostrza się od kilku lat, kiedy to burmistrz miasta wytoczył wojnę przeciw dziko stojącym pawilonom handlowym. Miasto miało być czyste, a budy, których właściciele nie posiadali pozwoleń na budowę, miały zostać rozebrane. Dużo takich obiektów znajduje się na plaży i terenach do niech przyległych, część z nich należy do Grzegorza Sojdy. Jak stwierdził burmistrz na samej plaży jest pięć dużych obiektów, które są tam postawione bezprawnie.
Grzegorz Sojda uważa, że radni miejscy mają do niego zaufanie i doceniają to, co zostało do tej pory zrobione, a działania burmistrza, zmierzają do tego, aby go zniszczyć.
– Nie uważam, abyśmy robili prezent panu Sojdzie, jak już to zrobiliśmy prezent turystom i mieszkańcom – stwierdza Krzysztof Szumała, przewodniczący Rady Miasta w Łebie. – Umowa dzierżawy tych terenów upływa 7 marca przyszłego roku. Jeśli burmistrz uważa, że robimy źle, to po jego stronie powinna być inicjatywa. Pan burmistrz wiedząc z dużym wyprzedzeniem, kiedy kończy się umowa dzierżawy, powinien zaproponować radzie inne uchwały. Mógł chociażby podpisać z dzierżawcą umowę dzierżawy na krótki okres, na przykład na 6 miesięcy lub rok.
– Pan przewodniczący nie po raz pierwszy ubiera mnie w słowa, które nie są prawdą – stwierdza natomiast Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. – Już dwa lata temu zwracałem się do rady, by zająć się tym problemem. Konieczne było opracowanie planów zagospodarowania przestrzennego, ale rada je odrzucała. W ubiegłym tygodniu, 23 grudnia odbyło się spotkanie z radnymi i panem Sojdą. Zaproponowałem, by zawrzeć umowę dzierżawy na okres 6 miesięcy. Miał to być taki wentyl bezpieczeństwa, ale odrzucono moją propozycję, więc pan przewodniczący Szumała po prostu kłamie.
Adam Reszka