Muzeum w Lęborku zaprosiło w miniony piątek 22 marca na otwarcie wystawy „Dzieciństwo, ślady i skarby”. Część ekspozycji ma charakter peregrynujący, trafiając do lęborskiej placówki jako element projektu europejskiego Programu Kultury 2007-2013. Dzięki czemu wernisaż zaszczycili rumuńscy uczestnicy projektu: Joana Popescu, dyrektor Etnograficznego Narodowego Muzeumw Bukareszcie i koordynatorka projektu, Sabra Daici, dyrektor Rumuńskiego Instytutu Kultury w Warszawie i Monika Grigore, przedstawicielka tegoż instytutu w Bukareszcie oraz Joana Violet z fundacji promującej edukację dzieci Artees. W trakcie przygotowywania wystawy w Galerii Strome Schody, mieszkańcy miasta i okolic wzbogacali ekspozycję rodzinnymi tematycznymi pamiątkami. O ile część rumuńska zostanie wcześniej zabrana, by podróżować po Europie dalej, o tyle lęborska część będzie dostępna do końca, czyli do 30 kwietnia. Jak podkreśliła dyr. muzeum Mariola Pruska, jest to znacząca część ekspozycji.
Pewnie dlatego w jej otwarciu uczestniczył tłum nie tylko stałych wernisażowych bywalców, a w tym sporo dzieci od maleństw począwszy.
Jak sugeruje tytuł, można na wystawie podziwiać różnorodne przedmioty związane z dziećmi miejskimi i wiejskimi, a więc ich zabawki, gry, mebelki, setki fotografii.
– Pragnę serdecznie podziękować tym z Państwa, którzy czynnie uczestniczyli w działaniach projektu i powierzyli nam, choćby na chwilę, swe najcenniejsze pamiątki z dzieciństwa – powiedziała Urszula Warburg, kurator wystawy, otwierając ją wraz z panią dyrektor. – Gdyby nie Państwa zaangażowanie, ekspozycja z pewnością nie byłaby tak bogata. Mam nadzieję, że pozwoli ona Państwu na sentymentalną podróż do czasów dzieciństwa, a jednocześnie ukaże, jak ten magiczny czas jest uniwersalny w całej Europie. Podobne zwyczaje dziecięce, zabawy i zabawki pojawiały się na przestrzeni dziejów w różnych państwach. Dzięki eksponatom, zgromadzonym przez naszych partnerów projektowych, udało się nam doskonale to pokazać.
Dokładne obejrzenie całości w szczegółach nie było możliwe w tych paru godzinach wernisażu, gdyż na to potrzeba minimum kilkanaście godzin.
Można natomiast było częstować się nie tylko szklanką soku, ale też katalogiem, interesująco zaprojektowanym przez Lilę Passimę, kuratora „podróżującej” wystawy.
Fot. i tekst Iw.Ptasińska