19/05/2024
Aktualności

Ściana Wschodnia słusznie kusi

 Tam postanowiono się wybrać. Wycieczkę zorganizowało Koło Przewodników PTTK w Lęborku przy Regionalnym Oddziale PTTK w Słupsku dla 37 przewodników i ich sympatyków z Koszalina, Słupska, Lęborka, Bożego Pola, Redy i Trójmiasta celem wnikliwszego poznania oferty turystycznej Białegostoku i okolic.

reklama

– Od pewnego czasu nosiliśmy się z zamiarem odwiedzenia Białegostoku i okolic. Miejsca ciekawego przyrodniczo i kulturowo – mówi Ireneusz Krawiec, szef lęborskich przewodników. – Trzy dni wycieczkowe to bardzo mało na tak ciekawy obszar. Podjęliśmy decyzję o skupieniu się na fakcie przenikania się różnych kultur. Piękne puszcze, białowieską i knyszyńską zostawiliśmy na inną wycieczkę. Myślę, że był to „strzał w dziesiątkę”. Zobaczyliśmy region mentalnie różny od naszego i przekonaliśmy się, że białostocczanie nie „śledzikują”,  bo to nie Wilno, a wręcz przeciwnie – mówią czystą polszczyzną.

Droga z Lęborka do miast na Szlaku Kulturowym – Ściana Wschodnia nawet się nie dłużyła, gdyż kol. Ireneusz, współorganizator wycieczki, cały czas opowiadał o tym, na co zwrócić uwagę na trasie: m.in. na zabytkowy bunkier w Witrambowie czy pomnik poświęcony obrońcom bitwy pod Mławą w 1939 r.

Zwiedzanie rozpoczęto od Tykocina, gdzie czekał już przewodnik Paweł Lawda. Popis wiedzy dał na samym początku w Wielkiej Synagodze, faktycznie wielkiej i właśnie świeżo odrestaurowanej. Powiedział m.in. o 39 zakazach, jakie pierwotnie musieli żydzi przestrzegać i jakie potem mieli zagwozdki ich potomkowie, gdy zakazy rozmnożyły się do ok. 2400. Następnie zwiedzono Dom Talmudyczny.

Na zdjęciach nieźle wygląda zrekonstruowany XVI-wieczny tykociński zamek Zygmunta Augusta, jeden z „bohaterów” sienkiewiczowskiego „Potopu”. Okazale prezentuje się rynek z pomnikiem hetmana polnego koronnego Stefana Czarnieckiego na środku, który oprócz tego, że był wojewodą ruskim i kijowskim, piastował szereg innych godności, w tym starosty tykocińskiego. To drugi najstarszy po Kolumnie Zygmunta świecki pomnik w Polsce.

Znakomicie zdobi rynek fronton późnobarokowego kościoła Trójcy Przenajświętszej, ufundowanego przez Jana Klemensa Branickiego. Wnętrze jest w rusztowaniach, ale prezbiterium już odrestaurowano. Nieopodal przy wjeździe na most nad Narwią kusi oko Alumnat, dziś hotel z restauracją, a niegdyś od 1. poł. XVII w. przytułek i szpital dla inwalidów i weteranów wojennych, ale tylko szlachciców-katolików. Zasłynął dzięki temu, że tu m.in. kręcono sceny do filmów „U Pana Boga w ogródku” i „U Pana Boga za miedzą”. Jak tam smakuje jadełko, nie wiem, bo z większością grupy zakotwiczyłam w Pierogarni Tykocińskiej, polecam.

W Choroszczy tylko rzut oka na letni pałac Branickich, bo też restaurowany,  ale  niedostępny dla zwiedzających. Szkoda, bo niby mają tam Muzeum Wnętrz Pałacowych.

Następnego dnia Supraśl. Też jest się czym zachwycić. Zarówno licznymi nieopisanego piękna ikonami w Muzeum Ikon w Pałacu Opatów, jak i odbudowaną cerkwią pw. Zwiastowania NMP z 1503 r. (zburzono ją w 1944 r. i bezpowrotnie zniszczono barokowy ikonostas autorstwa gdańskich snycerzy) oraz całym zespołem klasztornym z XVII i XVIII w., po którym oprowadzał nas ikonopisarz brat Jan Grigoruk. Mogliśmy podejrzeć przy renowacji fresków dra Adama Musiuka z Politechniki Białostockiej. W bazyliańskiej bibliotece klasztornej wśród białych kruków odkryto na pocz. XIX w. kodeks supraski z XI w., najstarszy zabytek języka starocerkiewnosłowiańskiego. Tu na pocz. XVIII w. zaczęła działać oficyna wydawnicza, co udowodnione, ale prawdopodobnie drukarnia była tu już za Jagiellonów, którzy, jak powiedział brat Jan, byli „strażnikami jedności wiary wspólnoty kościołów”. Wydrukowano tu „Pieśni nabożne” Franciszka Karpińskiego z kolędą „Bóg się rodzi”. W centrum miasta można było sfotografować eklektyczny „przeozdobiony” pałac Buchholtzów, łódzkiej rodziny fabrykantów włókienniczych.

Tekst i zdjęcia: Iwona Ptasińska

Po południu w Kruszynianach drzwi drewnianego meczetu z XVIII w.,  najstarszego meczetu w Polsce, otworzył dla nas przewodnik Dżemil Gembicki. Opowiadał o polskich Tatarach i ich wierze, wplatając zabawne żarty. Kol. Dżemil pochodzi z Lipków; wbrew tradycji jest żonaty – o dziwo – z Polką. Ustalili, że córkę wychowuje żona w wierze katolickiej, a syn jest muzułmaninem i w obu obrządkach obchodzą święta. W meczecie modły odprawiane są po arabsku, ale kazania po polsku. Żyje tu osiem rodzin tatarskich. Kol. Dżemil oprowadził grupę po mizarze, muzułmańskim cmentarzu, też ciekawie o nim opowiadając i też z zabawnymi dygresjami. Tatarzy są w Kruszynianach od 1690 r., gdy 45 rodzin Tatarów litewskich osiedlił Jan III Sobieski, nadając im ziemię i szlachectwo.

Belyszem z sosem czosnkowym, przedziwnym w wyglądzie i smaku w „Tatarskiej Jurcie” częstowała Dżenneta Bogdanowicz. Snuła przy tym opowieść o tragedii, jaka spotkała jej rodzinę, gdy spłonęło ich gospodarstwo; radośnie zaś o wizycie ks. Karola, który w belyszu się rozsmakował (a może udawał z dobroci serca).

W Sokółce w Domu Pielgrzyma wysłuchano relacji o cudzie Eucharystycznym, który zdarzył się w październiku 2008 r. i wstąpiono do kościoła pw. św. Antoniego Padewskiego, miejsca cudu.

Nocleg w Domu Pielgrzyma w Supraślu to także przeżycie.

W niedzielę zwiedzano najważniejsze miejsca turystyczne Białegostoku. Nie wyobrażałam sobie, że jest to tak rozległe, zróżnicowane architektonicznie i ludne miasto, wyglądające wielkomiejsko, a nie prowincjonalnie, jak dotąd sądziłam. Jest to miasto uniwersyteckie, a więc młodość panuje: na 350 tys. mieszkańców 50 tys. stanowią studenci. W ponad trzygodzinnym spacerze obejrzano z zewnątrz i nieco wewnątrz pałac Branickich, teraz Uniwersytet Medyczny. Kto zezwolił na wzniesienie paskudnego wieżowca jako tło dla barokowej bramy z wieżą zegarową zwieńczoną orłem, powinien sam go rozebrać i to jak najszybciej, bo taki widok razi brakiem smaku architektonicznego i poczucia estetyki miejskiej. Na szczęście fotogeniczny okazał się barokowy park, pełen figur mitologicznych, ukwiecony i zadbany niczym w Schoenbrunn, tylko wiele mniejszy.

Ciekawie wygląda rynek z ratuszem z XVIII w. Jeszcze bardziej zespół katedralny Wniebowzięcia NMP, czyli dwa kościoły mur w mur: mniejszy z 1617 r. i okazały neogotycki z 1905. Na to, żeby wyspacerować więcej, potrzeba by było kilku dni, toteż przewodnik zaproponował wycieczkę objazdową, a wskazane przez niego pomniki, muzea, kościoły, kamienice, parki, pałacyki  wypadałoby zwiedzić innym razem, szczególnie współczesną cerkiew prawosławną pw. św. Ducha, największą w Polsce i pewnie w Europie pozarosyjskiej. Prawosławni mają 11 parafii, katolicy 37. Swoje zbory mają protestanci: ewangelicy, adwentyści, baptyści, zielonoświątkowcy. W okresie międzywojennym w Białymstoku żyło ok. 40 tys. Żydów (na ok. 100 tys. mieszkańców). Modlili się w sześciu synagogach (w tym w Wielkiej Synagodze) i stu domach modlitwy. Po wojnie do lat 60. czynna była jedyna ocalała z pożogi synagoga Cytronów. W dzielnicy Piaski zginęło z rąk hitlerowców 2 tys. Żydów. W Wielkiej Synagodze Niemcy zamknęli i spalili ok. 800 osób. Postawiono w tym miejscu w latach 90. symboliczny pomnik. Dziś do judaizmu przyznają się oficjalnie dwie osoby.

Była to niezapomniana wycieczka, przebogata w atrakcje, do której program zwiedzania opracował kol. Irek. Za wszystkie sprawy organizacyjne odpowiadał kol. Jan Kiśluk i w rezultacie czas był doskonale zagospodarowany. Było tak ciekawie, że warto się wybrać tą samą trasą. Polecam.

Tekst i fot. Iw. Ptasińska

reklama

reklama