Chociaż dziewięciu radnych głosowało za likwidacją ZSE-H, a 8 było przeciw, przy jednym głosie wstrzymującym się, to głosowanie to było tylko formalnością. Los „ekonomika” był przesądzony już od dłuższego czasu. Zarząd Powiatu od ubiegłego roku dążył do zamknięcia tej placówki i nie zmienił zdania.
Obradom radnych przysłuchiwali się uczniowie Zespołu Szkół Ekonomiczno-Handlowych w Lęborku. To oni liczyli, że podczas głosowania może dojść do sytuacji patowej, w której radni nie osiągną konsensusu. Było blisko, ale większość jaką posiada rządząca ze starostą Wiktorem Tyburskim koalicja nie złamała się.
Uchwała dotycząca rozwiązania ZSE-H może jednak zostać zaskarżona do wojewody. Taki wniosek zamierza zgłosić radny Edmund Głombiewski z PiS-u. Stwierdził on, że podczas głosowania nie pozwolono mu na złożenie wniosku formalnego. Po długiej dyskusji przyjęto i przegłosowano natomiast inny wniosek formalny – dotyczył on zamknięcia dyskusji i przegłosowania uchwały.
Dyrektor ZSE-H opublikował na stronie internetowej szkoły oświadczenie prasowe, w którym informuje, iż planuje zwrócić się z wnioskiem do starosty o to, aby nauczyciele i uczniowie (nawet pod szyldem nowej szkoły) mogli kontynuować od września naukę w dotychczasowym budynku przy ul. Dygasińskiego 14.
– Moim zdaniem kilka lat temu został popełniony błąd, polegający na wyrażeniu zgody na powielanie tych samych kierunków kształcenia w różnych lęborskich szkołach. Gdyby nie on, być może szkoła przetrwałaby obecną i nadchodzącą falę niżu demograficznego – napisał w oświadczeniu prasowym Grzegorz Popin, dyrektor ZSE-H w Lęborku.
To chyba najostrzejsze słowa wypowiedziane przez dyrektora tej placówki, który według wielu obserwatorów był dotychczas tylko biernym obserwatorem tego co się działo. Od ubiegłego roku, kiedy podjęto rozmowy na temat likwidacji tej placówki, Grzegorz Popin tylko przyglądał się biegowi wydarzeń.
Likwidacja ZSE-H to według niektórych radnych jedna z najgorszych decyzji podjętych przez starostę i zarząd powiatu. Przyczyną zlikwidowania szkoły był niż demograficzny, jednak krążąca od kilku lat informacja o realnej groźbie rozwiązania placówki nie zachęcała przyszłych absolwentów do składania podań. Czy nie lepszym rozwiązaniem dla szkoły byłoby wygaszanie naboru. Rozwiązanie szkoły trwałoby dwa lata, ale uczniowie mogliby skończyć szkołę, w której rozpoczęli naukę. Urzędnicy tłumaczą się, że takie postępowanie niosłoby za sobą koszta. Jakie? Tego sami nie są pewni. Jednak w przypadku tak trudnej decyzji, czy pieniądze są ważniejszy od ludzi?
Adam Reszka