20 strażaków z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku oraz funkcjonariusz policji z Lęborka i straży granicznej z Łeby uczestniczyli w czwartek, 12 stycznia, w pikiecie przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku.
Mundurowi protestują, bo rząd zamierza podnieść wynagrodzenia tylko części służb mundurowych w Polsce, są w śród nich policjanci i wojsko. Niestety strażacy, służby graniczne i penitencjarne podwyżek w tym roku nie dostaną.
– Nie dostaniemy podwyżek w tym roku, jak i nie dostaliśmy w latach ubiegłych – uważa Piotr Krzemiński, przewodniczący NSZZ Solidarność w KP PSP Lębork. – Wszystko drożeje, a tymczasem nasze pensje od 3 lat nie wzrastają nawet o poziom inflacji. Rząd zamierza podnieść wynagrodzenie tylko części służb mundurowych, przez co doprowadza do podziałów i konfliktów. My się jednak nie damy, nawet policjanci popierają nas w tych protestach.
Pod koniec grudnia jednostki straż pożarnych, oraz placówki straży granicznej zostały oflagowane. To był pierwszy etap protestu. Drugim była pikieta przed urzędami wojewódzkimi w miastach, gdzie organizowane mają być mistrzostwa piłkarskie Euro 2012.
– W Gdańsku byliśmy o godzinie 12, a nasza pikieta przed urzędem wojewódzkim trwała godzinę czasu – mówi Piotr Krzemiński. – Wszystko odbyło się spokojnie, o ile można tak powiedzieć, bo narobiliśmy sporo hałasu, mieliśmy przy sobie gwizdki i trąbki. Odczytaliśmy również naszą petycję do premiera i przekazaliśmy ją wojewodzie z prośbą, by została ona przekazana do kancelarii premiera. Uważam, że przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku było zebranych około 2000 osób.
W petycji do premiera była prośba o wyrównanie podwyżek płac wszystkich służb mundurowych oraz niezadowolenie związków zawodowych z faktu, że próbuje się podzielić służby mundurowe.
Niestety media nie za bardzo zwracają uwagę na protesty służb mundurowych. Ogólnokrajowe stacje telewizyjne bardziej zwracają uwagę na protesty lekarzy, aptek i zamieszanie wokół zmian związanych z lekami refundowanymi. Tymczasem w Polsce pracuje ok. 30.000 samych strażaków, a do nich należy doliczyć inne protestujące służby mundurowe. Jak sami mówią, jeśli rząd w tym roku nie znajdzie dla nich pieniędzy na podwyżki, prawdopodobnie zostaną zaostrzone formy protestu.
Strajkujący strażacy, którzy nie będą przychodzić do pracy przyczynią się do większego chaosu, niż pieczątki na receptach. Może dobrze więc by było, gdyby rząd zwrócił na nich uwagę.
Adam Reszka