11 listopada nasza redakcja Lebork24.info ruszyła z nowym cyklem artykułów. „Poznajmy się w Lęborku” to wywiady, które będą ukazywały lęborczan, których chcecie szczególnie wyróżnić. Na maila leborcznie@wp.pl wpłynęło setki wiadomości i historii o osobach, które chcieliście nam przedstawić.
Czwartą osobą, która szczególnie porusza Wasze serca, jest Agata Kozyr, założycielka i prezes Fundacji Lęborskie Hospicjum Stacjonarne, a prywatnie żona i mama dwóch synów – 14-letnego Igora i 4-letniego Ignacego. W 2016 r. zrozumiała, że jest realny problem, problem ludzi z chorobą nowotworową, którzy szukają pomocy i nie znajdują jej w naszym powiecie. Co motywuje Agatę w codziennym życiu?
Spotkałam się z Agatą w Lęborskiej Restauracji 'Na Winklu’, gdzie przy pysznej zimowej herbacie porozmawiałyśmy o hospicjum, o Lęborku, o marzeniach i o życiu…
Dzień dobry Agato. Nie mogę zacząć inaczej niż słowami, że bardzo mi miło oficjalnie Cię poznać. Nie ukrywam, że jest to dla mnie wielki zaszczyt, podziwiam Cię od początku założenia Fundacji. Dziesiątki maili od czytelników pokazały jakie mamy szczęście, że mamy Cię w naszym Lęborku.
To może na początek pytanie z tych prostszych. Jak wygląda dzień Agaty Kozyr?
Każdy dzień jest zupełnie inny. Niezmienny, stały element każdego dnia w tygodniu to zawiezienie młodszego syna do przedszkola, a starszego do szkoły. Potem poświęcam się działaniu. Nigdy nie jest to stałe 8 godzin, które spędzam np. w biurze, bo wszystko zależy od tego co mam zaplanowane. Może to być dzień pełen różnych spotkań, przygotowywania wniosków, pisania sterty mejli, przygotowywania prezentacji lub podejmowania bardzo ważnej strategicznej decyzji.
A wieczory?
Myślę, że przy poczuciu ogromnego zaufania jakim obdarzyli mnie ludzie i złożonej obietnicy, że hospicjum powstanie, żaden wieczór nie jest spokojny. Bo ciągle myślisz o tym, co masz do wykonania jutro. Gdzie jeszcze poszukiwać rozwiązań, co ulepszyć, z kim się spotkać?
Za co lubisz Lębork?
Miałam możliwość mieszkać w dużych miastach, również za granicą. Bardzo dobrze się czuje w takich aglomeracjach, więc zawsze wydawało mi się, że moje miejsce jest tam. Ale teraz, kiedy od 6 lat działam na rzecz hospicjum, to dostrzegam, że ogromnym plusem mieszkania w mniejszym mieście jest to, że wszyscy ludzie się znają. Codziennie odkrywam Lębork na nowo. Wydaje mi się, że w większym mieście byłoby trudniej być zauważonym z taką inicjatywą jak budowa hospicjum. Lubię Lębork za to, jakich ludzi postawił na mojej drodze, za przyjaźnie z różnych etapów mojego życia. Te relacje są trwałe, szczere i lojalne, to one pokazały mi, że w momencie, kiedy pojawiła się myśl o budowie hospicjum i gdy wykonałam pierwszy krok 6 lat temu, moi przyjaciele wsparli mnie i są do tej pory. Kocham Lębork za wszystkich, którzy wspierają, kibicują i uczestniczą w tak pięknej inicjatywie.
Jakieś masz ulubione wspomnienie z Lęborka?
Wspomnienia mam tylko fajne. Wspomnienia ze szkół, do których chodziłam, wspomnienia moich nauczycieli. W Lęborku poznałam swojego męża, tu urodziły się moje dzieci, więc również wspomnienia rodzinne.
Gdy 6 lat temu pierwszy raz usłyszeliśmy „Budujemy hospicjum”, pociągnęłaś za sobą setki ludzi. Ile teraz jest osób przy budowie hospicjum?
Myślę, że dziesiątki tysięcy to będzie najwłaściwsze słowo. I ta liczba stale rośnie. Krąg osób, które włączają się stale rośnie i obejmuje już cały kraj. Bardzo miłe jest uczucie, gdy rozmawiam gdzieś na spotkaniu z nową osobą, ktoś przedstawia mnie i wówczas pada: „Racja, słyszeliśmy o Was!”.
Na naszych oczach powstaje największa i najpiękniejsza placówka w naszym powiecie. Jaki jest kolejny etap budowy lęborskiego hospicjum?
Jesteśmy już tak daleko! Zaraz wstawiamy okna i drzwi, a ,wtedy to już rozpoczynamy prace wewnątrz budynku.
Czy jest możliwość zobaczenia hospicjum w środku? Organizowane są jakieś spotkania otwarte?
Z racji, że budowa cały czas trwa, to nie można tak po prostu podjechać, wejść do środka i zwiedzać. Od 2 lat organizujemy pikniki dla darczyńców, które odbywają się zawsze w ostatnią sobotę sierpnia. Na pikniki, które organizujemy, dobrzy ludzie pieką ciasta, robią pierogi czy gotują zupę. Piknik to jest taki moment, że oprowadzam po hospicjum i pokazuję jak ono będzie wyglądało. Chcemy, aby te spotkania były tradycją teraz na etapie budowy, a później abyśmy zawsze świętowali razem z mieszkańcami. Możliwość spotkania się i zobaczenia hospicjum będzie także 19 marca, w dzień patrona, czyli św. Józefa. W ten dzień będzie odpust w Pogorzelicach, także również zapraszamy. Ale można też zawsze do mnie zadzwonić, umówić się i zarezerwować godzinkę, a ja chętnie oprowadzę po hospicjum.
A czy śni Ci się gotowe hospicjum?
Nie, nie śni mi się. Ale wiem jak ono będzie wyglądało, wiem jak będzie funkcjonowało. Widzę życie wewnątrz, całą infrastrukturę. Wizualizuję park, który tam będzie, wolontariuszy spacerujących z podopiecznymi po alejkach. Przede wszystkim widzę uśmiechy, serdeczność i życzliwość ludzi, ale widzę też te ciężkie sytuacje, których będziemy doświadczać.
Wybitne nagrody, nominacje dodają ogromnych skrzydeł do dalszego działania. Jakie trudności zdarzają się po drodze?
Zanim inicjatywa budowy hospicjum ujrzała światło dzienne, bardzo dużo wiedziałam już ze strony innych hospicjów o tym, że będzie ciężko. Już na samym początku każdy mówił, że będzie trudno. W zasadzie każde hospicjum, które znam, przeżywało dokładnie to samo, co przeżywamy my. Co jest największą trudnością? Cały czas, pomimo że jesteśmy już 6 lat, że komunikujemy co robimy, edukujemy, informujemy, to wciąż jeszcze w naszym społeczeństwie są tacy, którzy nie chcą się z tym tematem zapoznać i nie rozumieją, czy jest opieka hospicyjna. Przez to, że nie odrobili pracy domowej to próbują ujmować tej inicjatywie albo spłycić jej wagę.
Czy kiedykolwiek Fundacja doświadczyła hejtu? Czy hejt podcina skrzydła?
Czy doświadczyła? Tak. Wydaje mi się, że jak ktoś coś robi i jest o tym głośno, to obojętnie, co by się nie zrobiło, to znajdą się zwolennicy i przeciwnicy. Ten hejt, jeżeli już jest, to zwykle jest od osób, które chyba w nic nie wierzą. Bardzo trafnie wypowiedziała się na ten temat pani Anna Dymna mówiąc o „wylewaniu ścieków ohydnych słów” i trafnie nazywając takich ludzi „różnymi biednymi frustratami, zakompleksionymi nieudacznikami, samotnymi, uszkodzonymi, którzy mają okazję akurat by się na kimś wyżyć. Może to im pomaga? Jeśli tak, to dobrze. Może przez chwilę chociaż czują się lepiej”. Zawsze twierdzę, że to nie są moje emocje i nie mam zamiaru w nich uczestniczyć. Jedyna refleksja, która zawsze mi towarzyszy, że kiedyś ten ktoś może bardzo potrzebować pomocy, tej, która dostępna będzie w Pogorzelicach. I wiesz co? Pomożemy!
A kiedy pojawiła się ta pierwsza myśl, ten pierwszy moment o budowaniu hospicjum? Choroba bliskiej osoby?
Tak, choroba 4 osób na przestrzeni 1,5 roku. I to właśnie zmagania się z poszukiwaniem pomocy, z brakiem jasnych wytycznych co i jak robić dalej, jak pomóc, jak ulżyć dały zaczątek tej inicjatywie. Życie, jak zawsze, pisze za nas scenariusz.
Jak wiemy opieka hospicyjna zapewnia pomoc osobom w zaawansowanym, nieuleczalnym stadium choroby, dbając o zaspokojenie potrzeb fizycznych, psychicznych, duchowych i socjalnych. Jak radzić sobie w sytuacji gdy wiemy, że bliska osoba odchodzi?
Jeżeli chodzi o pierwszy moment poradzenia sobie z informacją, że już więcej nic nie można zrobić, to przede wszystkim – zamiast szukania złotego środka czy cudotwórcy – uświadomienie sobie tego, że zostało nam mało czasu wspólnie, zaakceptowanie tego i skupienie się na jak najlepszej jakości spędzonego czasu z tą osobą, który nam pozostał.
Przede wszystkim żywię ogromną nadzieję, że jak już hospicjum będzie, to najważniejsza w pierwszym momencie będzie pomoc dla rodziny, które będą czuły się osamotnione i nie będą wiedziały co dalej mają robić. Ogromnie się cieszę, że będą mogli do nas zadzwonić i zawsze ktoś ich pokieruje i wskaże drogę. Przede wszystkim na początku, według mnie, trzeba zadbać o dobrostan psychiczny i chorego i całej rodziny, otoczyć opieką i wtedy kolejne etapy potoczą się odpowiednio swoim tempem.
Czy chora osoba powinna wiedzieć, że odchodzi?
Myślę, że chora osoba to wie i to czuje. Byłam na konferencji w Pucku, gdzie mówiono o konkretnych przypadkach i już pożegnanych tysiącach osób. Wszyscy byli zgodni, że osoba chora i rodzina wiedzą. Często jest tak, że ukrywają uczucia i emocje przed sobą, chcą odsunąć te myśli. Oczywiście ważne jest to, w jaki sposób to jest komunikowane drugiej osobie. Zdarza się, że jeżeli jest powiedziane, że będzie to 3 czy 6 miesięcy życia, to czy naprawdę tak będzie? Zastanówmy się jak my żyjemy. Nie tylko choroba czy stan terminalny choroby powinny warunkować jakość naszego życia. Uważam, że o dobre relacje z rodziną i ludźmi powinniśmy dbać cały czas, bo to, co trwa dzisiaj, nie jest gwarantem jutra.
Czy można się jakoś przygotować na odejście bliskiej osoby?
Myślę, że nikt nie będzie nigdy przygotowany na odejście najbliższej osoby i zawsze będzie trudno. Ale to, co możemy zrobić, kiedy wiemy, że jest to ostatnie stadium, to zatrzymać się i być tu i teraz. Jeżeli wcześniej byliśmy zaganiani i nie było tej uważności, to trzeba dostrzec ten czas i czerpać ostatnie wspólne chwile.
Cztery miesiące temu odszedł mój tata, który był dla mnie całym światem. Dziś wiem, że żałoba to trudny czas i ma swoje etapy. Czasami trzeba ubrać maskę, a czasami po prostu się nie da. Czy w lęborskim hospicjum osoby będą miały wsparcie w przechodzeniu żałoby?
Mamy takie same doświadczenia. Ostatnio czytałam książkę odnośnie opieki hospicyjnej i paliatywnej w ujęciu ekonomicznym i społecznym. Tam było m.in. napisane, że dorosłe dzieci w żałobie są najbardziej opuszczonymi żałobnikami. Nami się nikt nie zajmuje, nikt nie poświęca uwagi. Poświęcamy uwagę małemu osieroconemu dziecku, rodzicom, którym odeszły dzieci, skupiamy się na osobach, które utraciły małżonka. O nas dorosłych dzieciach w żałobie rzadko się mówi. Nie jest wcale powiedziane też, że czas żałoby ma trwać 6 miesięcy czy rok. Tyle, ile każdy potrzebuje, powinien ten czas przechodzić po swojemu, a rolą hospicjum jest m.in. otoczyć opieką wszystkie osoby, które są w żałobie. Ważne jest, aby być w stałym kontakcie i jeżeli osoba będzie potrzebowała tego wsparcia rok czy pięć lat, to będzie z nami tak długo ile trzeba. Nie może być tak, że z chwilą odejścia danej osoby zapomina się o temacie. Zostaje rodzina i ci wszyscy którzy byli, dbali i opiekowali się dookoła. Wszyscy zostają pogrążeni w żałobie, nawet zespół, który tam był. Ludzie się ze sobą zżywają, pamiętają i rodzą się emocje. Więc naszą rolą jest zadbanie o tych wszystkich ludzi, którzy zostają z tą stratą, bo to właśnie oni muszą się z nią zmierzyć.
A czy wierzysz w znaki jakie dają nam bliscy, którzy odeszli? Bo ja tego teraz doświadczam.
Oczywiście, że tak. Jestem osobą wierzącą, więc wierze w świętych obcowanie. Wierzę w opiekę zmarłych nad nami, wierzę we wsparcie, które od nich otrzymujemy. Przecież nie rozstajemy się na zawsze, tylko na chwilę. I tak jak proszę o wsparcie Boga, św. Józefa – patrona hospicjum, tak samo proszę o nie np. mojego tatę. Bo kto najlepiej wstawi się za mną jak nie on, który kibicował swojemu dziecku zawsze tu na ziemi. Najważniejsze, abyśmy umieli odczytywać te znaki.
Czy przykre i smutne historie, które często słyszysz, są dużym obciążeniem w codziennym życiu?
Absolutnie nie są obciążeniem, bo to tylko pokazuje i potwierdza, że ludzie mają potrzebę rozmawiania o tym i mają też potrzebę pokazania swoich emocji. Ostatnia kampania „Zanim Ciebie Zabraknie” pokazała, że ludzie mają ogromną potrzebę rozmawiania, bo też są w takiej sytuacji, że albo ktoś choruje, albo dopiero co odszedł. To mnie nie przygniata, bo byłam w takich trudnych momentach zanim jeszcze Fundacja powstała, w trakcie jej działania. Te momenty jeszcze nie raz się pojawią. Dlatego ogromnie cieszę się, że nasze hospicjum będzie spełniać taką rolę. Jak ktoś będzie się czuł osamotniony i potrzebował tej rozmowy to zawsze będzie mógł do nas przyjechać i porozmawiać.
Co najbardziej lubisz w swojej pracy?
Kontakt z ludźmi. Każda moja praca czy zajęcie zawsze wiązało się z kontaktem z ludźmi. Jednym z moich zawodów wyuczonych jest tłumacz tekstów specjalistycznych. Po dwóch latach pracy w zawodzie uświadomiłam sobie, że ja się kompletnie nie nadaję do pracy w pojedynkę, do siedzenia przy biurku, pomimo, że wychodziło mi to nie najgorzej. Moim tlenem jest drugi człowiek. Lubię otaczać się ludźmi, współpracować z ludźmi, to mnie napędza. Inicjatywa hospicjum dała mi niesamowity prezent od życia, poznałam fantastycznych ludzi. A co jest jeszcze takie niezwykłe? Że spotykam różnych ludzi, którzy zajmują się różnymi rzeczami, którzy mają rożne stanowiska w różnych branżach. To tu spotykam ludzi ze świata biznesu, z mediów, z show-biznesu czy z polityki. Po prostu całe spectrum fantastycznych osób.
Teraz zupełnie inne pytanie. Jak najbliższe święta spędza Agata Kozyr?
Jak co roku w domu. Zawsze razem z najbliższymi, z naszymi mamami, z rodzeństwem . Tradycyjnie choinka, wspólne kolędowanie, skupienie się na przeżywaniu Bożego Narodzenia, bo to jest istotą tych dni. No i oczywiście pasterka.
Ulubiona potrawa wigilijna?
Ja uwielbiam ryby smażone w zalewie octowej!
Jakie jest największe marzenie Agaty Kozyr?
Oczywiście, aby jak najszybciej powstało hospicjum. Bo jest nam bardzo potrzebne.
A tak na zakończenie – czy ma masz jakąś swoją złotą myśl, która motywuje do działania?
W każdej sytuacji traktuj drugiego człowieka tak, jak to ty chciałbyś/chciałabyś zostać potraktowana/potraktowany.
Dziękuję bardzo za wywiad i poświęcony czas. Jeszcze raz chcę powiedzieć, że był to dla mnie zaszczyt! W imieniu redakcji życzymy spokojnych, ciepłych i rodzinnych świąt.
Ja dziękuje również za spotkanie. Dziękuje za te wszystkie piękne słowa, które napłynęły do redakcji. Korzystając z okazji chciałabym wszystkim czytelnikom życzyć pięknego Bożego Narodzenia i podziękować za to, że Państwo jesteście!




Zgłoszenia od czytelników:
- Dzień Dobry. Chciałabym zgłosić Agatę Kozyr. Jest kobietą o wielkim sercu dzieki której Lębork się zjednoczył i wspólnie budujemy Hospicjum!
- Agata Kozyr, duma naszego Lęborka
- Dzień Dobry. Zgłaszam Panią Agatę Kozyr, która Tworzy rzeczy niemożliwe!
- Agata Kozyr
- Poznajmy się w Lęborku. Dzień Dobry. Chcę zgłosić do konkursu Panią Agatę która jest zalożycielem fundacji Hospicjum w Lęborku. Miałam okazje poznać i porozmawiać z Panią Agatą i jest to osoba o wielkim sercu
- Agata Kozyr- lęborskie hospicjum stacjonarne
- Dzień Dobry. Zgłaszam Panią Agatę bez której nie byłoby Hospicjum. Dzięki sile Pani Agaty razem budujemy hospicjum i mozemy robić dużo dobrego
- Pani Agata Kozyr która daje nadzieje, że Lębork może być jednością
- Agata Kozyr
- Chciałbym zgłosić Agatę Kozyr. Oby takich ludzi było więcej!
- Dzień Dobry. Chciałabym zgłosić Agatę Kozyr która zrobiła coś niemożliwego. Założyła fundacje a wraz z nią budujemy hospicjum w Lęborku.pozdrawiam
- Nasza wspaniała Agata Kozyr
- Witam.Chciałabym zgłosić Agatę Kozyr,która zjednoczyła setki ludzi i dzięki której budujemy Hospicjum!
- Dzień Dobry. Zgłaszam Agatę Kozyr, bo jest to kobieta która swoją wielką determinacją nigdy się nie poddaje!
- Zgłoś lęborczanina – Agata Kozry
- Cudowna i niepowtarzalna Agata Kozyr!
- Założycielka Fundacji Agata Kozyr,która swoją siłą nigdy się nie poddaje.Ciepła, cuowna i mądra kobieta.
- Agata Kozyr którą kilka razy poznałam i zaraziła mnie dobrem i wielkim sercem dla drugiego człowieka
- Dzień Dobry. Agata Kozyr
- Zgłaszam Agata Kozyrr
Wywiad przeprowadziła Beata Neumann/Lebork24.info