Jak co roku w sezonie letnim na placu Pokoju w Lęborku ustawiono zraszacz uliczny, który tworzy delikatną, orzeźwiającą mgiełkę. Problem w tym, że działa on przez cały czas – nie tylko w upalne dni, ale i w pochmurne, a nawet deszczowe. Sprawę poruszył już miejski radny Zbigniew Rudyk, który zarzuca lęborskim wodociągom marnowanie wody.
Dzięki ulicznemu zraszaczowi lęborczanie i turyści spacerujący po placu Pokoju mogą się przyjemnie ochłodzić i cieszyć się większym komfortem w upalne dni. Urządzenie działa jednak przez cały czas, co martwi mieszkańców. Podnoszony jest argument marnotrawienia wody. Sprawą zaniepokoił się m.in. miejski radny Zbigniew Rudyk.
– Zraszacz jest włączony non stop, nawet w nocy nikt go nie wyłącza – mówi Zbigniew Rudyk, radny Rady Miejskiej w Lęborku. – W moim mieście Lęborku woda jest określana jako jedna z najlepszych w Polsce. Czy to jest powód, żeby tak ją marnować, że ten natrysk jest czynny nawet w nocy i dni deszczowe? Jestem innego zdania. Być może to tylko moje zdanie.
Radnemu już odpowiedział dyrektor miejskich wodociągów, który potwierdza, że zraszacz działa przez 24 godziny na dobę, ale nie ma w tym żadnego problemu, bo utrata wody jest w bardzo małych ilościach. Jak dodał – metr sześcienny wody w Lęborku kosztuje niecałe 3 zł według cennika, więc to niewiele. Za tą samą ilość wody pitnej w plastikowych butelkach ludzie zapłaciliby w marketach łącznie pewnie ponad tysiąc złotych. Przypomniał, że z urządzenia nie leci woda jak z kranu, ale wytwarzana jest mgiełka wodna, która nie generuje takich strat w wodzie.
– Tu chodzi o schłodzenie temperatury na placu Pokoju w pewnym promieniu od tego urządzenia, dlatego musi ono działać bez przerwy – mówi Piotr Boniaszczuk, dyrektor MPWiK w Lęborku. – Dzięki wytwarzanej mgiełce jest odczuwalny chłód, jest inna wilgotność. To nie jest tak, że jak ktoś chce się schłodzić, to przychodzi, naciska przycisk i się schładza i później to wyłącza. To urządzenie tak działa. To musi chodzić stale. To ma służyć też zwierzętom – ptakom, psom, a nie tylko ludziom. Zraszacz jest też atrakcją dla dzieci, które mogą się przy nim bawić i nie są zadowolone, gdy go zakręcamy. Oczywiście idealna sytuacja byłaby taka, gdyby ktoś mógł sobie to odkręcić i zakręcić wedle potrzeb.
Jak tłumaczy dyrektor lęborskich wodociągów, to urządzenie nie może działać na fotokomórkę – nie uaktywnia się samoczynnie, gdy ktoś się przybliży i nie wyłącza się, gdy ktoś się oddali. Koszty montażu takiego czujnika ruchu na podczerwień byłyby bardzo wysokie i niewspółmierne do idei funkcjonowania tego zraszacza.
– Ja mam ludzi do dyspozycji 24 godziny na dobę, bo my pełnimy pogotowie wodociągowe, którzy mogliby to codziennie zakręcać, gdy jest zła pogoda, ale proszę sobie policzyć koszt pracy pracownika, pobrania samochodu z firmy, koszt paliwa, dojazdu na miejsce – wylicza Piotr Boniaszczuk. – To się mija z celem. Oczywiście jeśli są prognozy, że przez kilka dni będzie lało, to trzeba zakręcić zraszacz. Zgadzam się, że trzeba uczyć ludzi, żeby szanowali i oszczędzali wodę, ale akurat w tym przypadku nie jest to doby pomysł. Na czas Jarmarku św. Jakuba zraszacz zostanie zabrany, bo cały plac będzie żył wydarzeniami, które się tam odbędą. Tam będzie mnóstwo ludzi, w tym na koncertach. Po jarmarku urządzenie wróci na swoje miejsce. Przypomnę, że po drugiej stronie ul. Staromiejskiej ustawiliśmy zdój uliczny, czyli poidełko, przy którym jest też miska dla psa, któremu można nalać świeżą i zimną wodę.
Jak dodał dyrektor lęborskich wodociągów, średnia strata wody, która jest zupełnie zjawiskiem naturalnym, w miejskim systemie wodociągowym w Polsce to 15-20 proc. produkcji, a w Lęborku oczywiście jest to znacznie mnie. W Lęborku produkcja dobowa wody to około 7 milionów litrów.
– Proszę sobie policzyć ile litrów to jest te 7 proc. które są normą, a ile wody wylatuje z tego zraszacza w postaci wodnej mgiełki. Proszę przeliczyć tę ilość na pieniądze posługując się obowiązującą w Lęborku taryfą. Proszę przeliczyć koszt pracy pracownika, samochodu, paliwa itp. Proszę te wyliczenia porównać – kończy swoją wypowiedź Piotr Boniaszczuk.
Czytaj też: