Pierwszego maja, w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, odbyło się „Czarne Wesele”, na którym miał swój debiut, w nowym wydaniu, lęborski zespół „Levino”.
– Był to nasz debiut na „Czarnym Weselu” w Klukach – mówi Urszula Walburg, kierownik zespołu „Levino”. – Oczywiście mówimy tu o debiucie w nowym wydaniu zespołu, ponieważ działamy od marca w strukturach „Fregaty”. Pierwszy raz występowaliśmy na Dniu Jedności Kaszubów, ale wtedy tylko śpiewaliśmy, a teraz również tańczyliśmy. Piękną choreografię taneczną ułożył Modestas Taskinas. Cieszymy się, że mogliśmy wystąpić na „Czarnym Weselu” i umilić ludziom czas.
„Czarne Wesele” w Klukach w tym roku odbyło się po raz trzydziesty. Zainaugurowano je w 1995 roku. Wówczas nie oferowało tylu atrakcji co dziś.
– Był w zasadzie tylko wypiek chleba, pokaz kopania torfu oraz kilka innych pokazów – mówi Gabryela Włodarska-Koszutowska, kustosz Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, Oddziału Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. – Nie wszystkie zagrody były wtedy udostępnione do zwiedzania.
Impreza w kolejnych latach systematycznie się rozwijała. W tym roku ludzie tłumnie przybyli do Kluk, by zapoznać się z historią „Czarnego Wesela” i przenieść się w czasie, oglądając, jak wyglądało życie Słowińców.
– Impreza znacząco się rozrosła – kontynuuje pani kustosz. – Staramy się pokazać w każdej chałupie zajęcia, które niegdyś tworzyły rzeczywistość tej słowińskiej wsi na przełomie XIX i XX wieku.
Podczas kopania torfu robiona jest przerwa na biesiadę. Nie jest to jednak zwyczajny kaprys – ma swoje historyczne uzasadnienie.
– Otóż kopanie torfu u Słowińców odbywało się na przełomie maja i czerwca, ponieważ wtedy był najniższy poziom wód gruntowych i najłatwiej można było pozyskać torf – tłumaczy Gabryela Włodarska-Koszutowska. – Co prawda, na czas „Czarnego Wesela” większość prac była wstrzymywana, np. nie kryto dachów trzciną, ponieważ najpierw trzeba było poświęcić czas i siły na pozyskanie torfu. Było to niezwykle ważne, by zdążyć go wykopać w odpowiednim czasie.
Czas kopania torfu miał niemal rangę święta. Gospodyni, dla której kopano torf danego dnia, częstowała tych, którzy pomagali.
– Była to taka wzajemna pomoc sąsiedzka, więc starała się ich ugościć jeszcze na polu dobrym jedzeniem. Stąd staramy się przerwać, chociażby na moment, kopanie torfu, aby kopiący mężczyźni, kobiety, jak i również dzieci, mogli spożyć posiłek podczas biesiady. Dzieci jeszcze w latach dwudziestych i trzydziestych dostawały cztery dni wolnego na ten czas kopania torfu, aby pomogły rodzinom, chociażby układać te kosteczki, ponieważ to była ciężka praca i każda para rąk do pomocy się przydawała.
Jako, że 1-3 maja to tradycyjna „majówka”, „Czarne Wesele” dawniej trwało trzy dni. Obecnie ograniczono je do jednego dnia – 1 maja.
Wtedy właśnie, w każdej chałupie i obejściu, prezentowane są prace oraz zajęcia, które niegdyś wykonywali słowińscy mieszkańcy wsi. Dlatego też można było zobaczyć, jak kobiety piorą i maglują bieliznę, przędą nici na kołowrotku i tkają krajki na krosienkach, a mężczyźni – jak naprawiają sieci rybackie czy wydłubują klumpy dla koni. Tak nazywane są specjalne buty dla koni, które za pomocą skórzanych troków zakładano na kopyta. Miały one ułatwić zwierzętom poruszanie się po grząskim gruncie.
W piecach wypiekane są wafle drożdżowe, a w powietrzu unosi się zapach świeżo pieczonego chleba.
W trakcie „Czarnego Wesela”, można było również posłuchać muzyki na żywo, a także zaopatrzyć się w wyjątkowe artystyczne pamiątki, dekoracje, haftowane tkaniny, naturalne kosmetyki i swojskie przysmaki: sery, kiełbasy, przetwory oraz miody.