04/05/2024
Aktualności Kultura

Patryk Łukaszuk: Staramy się, żeby Lębork był w czołówce imprez grafitti w kraju [Wywiad]

Patryk Łukaszuk: Staramy się, żeby Lębork był w czołówce imprez grafitti w kraju [Wywiad]

Niedawno 20-lecie swojej działalności obchodził znany artysta z Lęborka Patryk Łukaszuk. Wiele jego prac zdobyło uznanie na całym świecie, a najsłynniejsza stała się atrakcją turystyczną i spowodowała, że najbliższa rodzina Michaela Jacksona osobiście dziękowała za stworzenie tej pracy.

reklama

– Wiele z Pana dzieł zyskało ogromne uznanie, nie tylko wśród okolicznych mieszkańców, ale właściwie na całym świecie. Co wpływa na Pana decyzję o tym, co uwieczniać w swoich dziełach?

– Przede wszystkim światłocień, uwielbiam zabawę tym wszystkim, co daje niesamowite efekty, zatracam się w tym i cały czas o tym myślę. Ja nawet oglądając jakiś film często analizuje światłocienie, to jak bym to oddał. Można powiedzieć, że to wszystko oddycha we mnie 24 godziny na dobę. To jest wręcz niesamowite, kiedy wiesz, że ten organizm żyje w Tobie, myśli i często podpowiada sercem, żeby zrobić coś w taki, a nie inny sposób. To często prowadzi do nowych rozwiązań, ciągle poszukuję lepszego siebie w każdej kolejnej pracy. Często też widzę, co by dobrze wyglądało na ścianie, wtedy to sobie zabieram, jest to takie moje kolejne odkrycie. Czasami to nawet może do mnie krzyczeć okładka z gazety w kiosku, to wszystko, co mnie otacza jest na wyciągnięcie ręki tutaj. Muszę  wtedy myśleć, że każda powierzchnia jest płótnem i po prostu być konsekwentnym w swoich działaniach, by puścić kolor i całe to szczęście w miasto.

– Pańskie graffiti często można spotkać w nietypowych miejscach. Jak wygląda proces wyboru miejsca na następne dzieło?

– Myślę, że dla mnie wygląda zupełnie normalnie, chociaż spotyka się on z pewną specyfiką mojej pracy, jako artysty. Często wsiadam w auto i zwyczajnie objeżdżam miasto, wychodzę do ludzi, którzy mają swoje prywatne garaże, na których fajnie byłoby, gdyby coś powstało. W taki sposób obróciłem wiele miejsc w kolor i tak robię do dziś, bo jest to skuteczne i ludzie są bardzo życzliwi. Lęborczanie szczególnie są otwarci na sztukę. Wiele miast, nawet większych, nie ma tego komfortu, ale myślę, że jest to też specyfika tego co się maluje. U mnie wachlarz jest spory, bo praktycznie przenoszę wszystko co mogę trzymać na zdjęciu w ręku i tematyka jest nieskończona. Inaczej jest w przypadku, kiedy malowałbym tylko litery. Świat murali na całym świecie poszedł mocno do przodu i dziś to, co serwuje nam internet, sprawia, że często już te litery nie są postrzegane jako coś wyniosłego. Myślę, że ludzie chcą dziś oglądać coś więcej. Coś, co uderzy w ich dusze i serce. Staram się robić tak, żeby ludzie mieli dzięki temu dobry dzień, a ja przy tym niezłą zabawę, gdyż kolejne miejsce znajdzie odzwierciedlenie w tym co ludzie czują na co dzień. Obecnie w samym Lęborku mam około 50 wolnych miejsc gdzie mogę zostawić cząstkę siebie. Abstrahując, Lębork ma potencjał na światowy festiwal sztuki graffiti i nie ukrywam, taki festiwal to takie moje małe marzenie gdzieś z tyłu głowy.

– Artyści często starają się oddać pewne emocje w swoich pracach. Każdego jednak z czasem może złapać rutyna. Czy po 20 latach pracy dalej jest w tym wszystkim jakaś cząstka emocji, czy jednak traktuje Pan swoją pracę w sposób rutynowy?

– Można powiedzieć, że 20 lat pracy to ogrom czasu. Maluję praktycznie od dziecka a farby przyszły 20 lat później. Szukałem wtedy jakiegoś impulsu, czegoś co sprawiłoby, że sięgnę po więcej i znalazłem to w pracy przy muralach. Może nie od razu robiłem jakiś kosmos, ale z latami wciąż udoskonalałem się jako samouk w tej dziedzinie i tak z pracy na pracę starałem się być coraz lepszy. To wszystko sprawiło, że odnalazłem siebie, nauczyłem się ze sobą rozmawiać i traktuje to też jako połączenie z Bogiem. Skupienie w malowaniu, te wszystkie myśli są taką moją modlitwą. Stałem się przy tym też takim trochę pustelnikiem, bo od lat zwyczajnie sam chodzę na ściany i zamykam się w świecie spokoju i ciszy. To daje mi niesamowitą wolność i sprawia, że czuje się ciągle młodym człowiekiem. Uwielbiam wplatać w umysły przechodniów coraz to nowsze rzeczy. To działa jak motor napędowy. Gdy tylko pojawi mi się jakiś pomysł, od rana chodzę nakręcony i cieszę się niesamowicie.

– W sierpniu obchodził Pan 20-lecie swojej działalności. Impreza nie obeszła się bez echa w mieście. Było to całkiem spore wydarzenie. Skąd u Pana pomysł na tak huczne obchodzenie tej uroczystości?

– Kiedy malujesz i jesteś w środowisku osób związanych z tematem tworzenia graffiti z latami te znajomości się pogłębiają. Zostajesz zapraszany na wszelkiego rodzaju pikniki o tematyce graffiti, aż w końcu dochodzisz do wniosku, że sam mógłbyś takie organizować w swoim mieście. Tak robiłem od lat, organizując ,,Bitwę o Miasto” w Lęborku. Osiem edycji, które zorganizowałem były jakby przedłużeniem tej piknikowej działalności, którą jako pierwszy w tym mieście organizował mój brat Sławek pod hasłem ,,Energia Przekazu”. Tu właśnie po 18 latach wróciliśmy na starą miejscówkę. Chcieliśmy właśnie zrobić taki powrót na stare śmieci. W tym roku połączyliśmy jubileusz z lokalnym browarem ,,Ale Browar’ i przy okazji ich 11-lecia i mojego 20-lecia wypuściliśmy też serię gadżetów, koszulki, smycze, torby oraz bezalkoholowe piwo z moją własną etykietą, a także album, zawierający około70 moich prac z przekroju 20 lat twórczości, wydany na kredowym papierze z lakierowaną okładką. Przy okazji tych urodzin w siedzibie ,,Ale Browar” przy ul. Pionierów w Lęborku powstał też mural z ich piwnych postaci. Staramy się, aby Lębork zawsze był w krajowej czołówce piknikowej. To sprawia, że zostajemy zapamiętani, a przy tym ludzie zawsze do nas wracają.

– Przez lata twórczości z pewnością powstało wiele dzieł spod Pańskiej ręki, które z  nich określiłby Pan mianem najlepszego?

– Myślę, że takich projektów mógłbym wymienić tu kilka. Z pewnością do takich zaliczę Iron Mana oraz trójwymiarowe delfiny, czy kilka ścian tworzonych w klimacie bajkowym. Żaden z tych projektów jednak nie dokonał takiego przewrotu, jak ten z Michaelem Jacksonem. Ludzie tłumnie przyjeżdżali i nadal przyjeżdżają do naszego miasta z całego kraju, ale też zza granicy, by oddać hołd Królowi Muzyki Pop. Przypomnę, że ten mural zdobył pierwsze miejsce w portugalskim konkursie na najlepiej oddany mural w tematyce Michaela Jacksona i sprawił, że po części zaznaczyłem Lębork na światowej mapie graffiti. Nie ukrywam też, że spotkało się to z aprobatą rodziny po zmarłym muzyku, która osobiście przekazała mi gratulacje i pozdrowienia. Można powiedzieć, że ten mural wyniósł mnie trochę pod niebiosa.

– Kończąc naszą rozmowę, mógłby Pan powiedzieć, co jest potrzebne, aby zostać artystą graffiti? Czy są do takich prac potrzebne jakieś zezwolenia lub zgody?

– Z pewnością trzeba zadbać, by działania które podejmiemy, nie bazowały od razu na tym, że wpadniemy w sidła mandatów, więc zezwolenia pozwolą nam na pierwszy rozwój. Z pewnością też droga artysty ulicznego będzie lepsza od zbijania bąków na ławce. Pozwoli nam to ukształtować nasz charakter. Mogę dodać, że za dzieciaka samo graffiti, jak i breakdance uchroniło mnie właśnie od różnych głupich akcji. Dążyłem do celu, by stawać się lepszym i głupoty nie przychodziły mi do głowy. Ciężka praca nad sobą sprawia, że stajemy się coraz lepsi nie tylko w tym, czym się zajmujemy, ale stajemy się ogólnie lepsi jako ludzie. Empatia i wrażliwość pcha nas do przodu, by działać nie tylko dla siebie, ale też dla innych. W moim przypadku są to akcje charytatywne, które robię od lat, pomagając chorym dzieciom w całej Polsce. Takim kluczowym momentem było pomalowanie dziecięcego szpitala onkologicznego w Poznaniu. Staram się pomagać chorym dzieciom w całej Polsce, wystawiając vouchery na moje usługi, a także niosąc realną pomoc lokalnie. Ostatnia taka akcja było zebranie 100 proc. kwoty na operację Iwony Krawczyk z Lęborka. Niebawem Pani Iwona będzie mogła patrzeć na świat bez okularów. To jest w tym piękne, że nasze działania są skupione nie tylko na tych ścianach, ale też tam, gdzie potrzebna jest pomoc drugiemu człowiekowi.

– Dziękuję za rozmowę.

reklama
reklama

1 Komentarz

    No tylko aby te malowidła wytrzymały więcej niż 2 lata. Ponieważ trwałość tego typu malowideł nie powala trwałością.

Komentarze są wyłaczone