Do kolizji na skrzyżowaniu al. Wolności i ul. Armii Krajowej dochodzi zazwyczaj, gdy jeden z kierowców nie dostosuje się do sygnalizacji świetlnej lub sygnalizacja ta nie działa. W tym przypadku światła działały chyba za dobrze, bo oboje kierujący stwierdzili, że mieli zielone.
Volkswagenem polo jechały dwie kobiety, terenowym nissanem mężczyzna. Jak widać na zdjęciach, małe auto w tym zdarzeniu ucierpiało o wiele mocniej. Kierująca polo uskarżała się na bóle w klatce piersiowej, co było spowodowane naciągnięciem pasów przez napinacze.
Polo uderzyło w bok terenówki, jednak każdy z kierowców wjeżdżając na skrzyżowanie upierał się, że miał zielone światło. Jako, że nikt nie przyznał się do winy, policjanci postanowili skierować sprawę do sądu, który rozstrzygnie, kto ponosi odpowiedzialność za te zdarzenie drogowe.
rak