29/04/2024
Aktualności

Pielgrzymi na litewskiej drodze św. Jakuba

V Międzynarodowa Pielgrzymka Jakubowa Pomorską Drogą św. Jakuba na Litwie z Kalwarii Żmudzkiej do Nidy odbyła się w dniach 9-11 czerwca br. Wzięło w niej udział 42 pielgrzymów z Gdańska, Gdyni, Słupska, Główczyc, Koszalina, Lęborka, Ciechanowa, Kępic. Litwę reprezentowali: Juozas Pelionis (zwany przez Polaków Józefem), mer Kretingi, a zarazem współorganizator pobytu na Litwie, tłumacz i przewodnik oraz Grażyna Baniene, przewodnik, a z wykształcenia i zawodu uprawianego – leśnik. Bez nich poruszanie się po Litwie byłoby mocno utrudnione, gdyż rozszyfrowanie napisów w tym języku jest istną abrakadabrą, ponieważ jako język bałtycki litewski bliski jest łotewskiemu, a wcale polskiemu, choć też pochodzi z grupy indoeuropejskiej i podgrupy bałtosłowiańskiej.

reklama

Piątkowy poranek rozpoczęto od spaceru po rozległym parku w dawnym majątku Gasztołdów, Potockich, potem faworyta Katarzyny II Płatona Zubowa, a wreszcie od 1873 r. Ogińskich. Klasycystyczny pałac ks. Michała Ogińskiego z zewnątrz prezentuje się okazale. Wewnątrz pustawo, bo w czasie II wojny światowej wszystko zostało zniszczone. Dziś mieści się tam Muzeum Sztuki Żmudzkiej. Natomiast w sali koncertowej nad fortepianem wisi portret ks. Michała Kleofasa, popularnie znanego jako autora poloneza „Pożegnanie Ojczyzny”, mniej jako uzdolnionego polityka o kontrowersyjnym przebiegu kariery politycznej i dyplomatycznej.

Zwiedzenie barokowego kościoła Nawiedzenia NMP połączone było z Mszą św. oraz przejściem kilku stacji Kalwarii Żmudzkiej wraz z tamtejszym proboszczem. Kalwarię ufundował w XVII w. bp żmudzki Jerzy Tyszkiewicz. Kościół podniósł do rangi bazyliki Jan Paweł II w 1988 r., natomiast Benedykt XVI koronował w 2006 r. słynący łaskami wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem, sprowadzony w XVII w. z Rzymu.

W Salantai zachwycił ołtarz z XIX-wiecznym obrazem Matki Boskiej Bolesnej i XVII-wiecznym obrazem Błogosławionej Dziewicy Marii z Dzieciątkiem, ozdobiony szlachetną blachą ze srebrnym sercem, srebrnymi dłońmi, słynący cudami uzdrowień. Sam kościół potężny, neogotycki, trzynawowy z krzyżowymi sklepieniami jest świeżo odrestaurowany i bardzo zadbany,

Po południu w Korcianach-Kartenie modlono się w drewnianym, z zewnątrz jeszcze odrapanym, ale wewnątrz pięknie odrestaurowanym jednonawowym kościele Wniebowzięcia NMP. Tu spotkała pielgrzymów miła niespodzianka. Miejscowy zespół folklorystyczny pod kierunkiem Rimantasa Varkojusa (który zaskoczył mnie piękną polszczyzną) zaśpiewał, zagrał i zatańczył, a potem zaprosił do wspólnej zabawy i na poczęstunek z herbatą i przepysznymi własnego wypieku ciasteczkami oraz chlebem czarnym z bakaliami. Hulanki pewnie by trwały dłużej, gdyby nie umówiona pora kolacji w Kretindze.

Jeszcze przed kolacją 40-minutowy spacer przez romantyczny krajobrazowy park angielski do kościoła franciszkanów (dawniej bernardynów). Tam spotkanie z ojcem Bernardem, Litwinem i tłumaczenie jego narracji przez Józefa. Zwiedzaniu eklektycznego kościoła pw. Zwiastowania Najświętszej Panny Marii i części klasztoru atrakcji przydało zejście do krypt z trumnami Chodkiewiczów. Na ścianach kościoła wiszą bogate obrazy ozdobione szlachetnymi blachami i portrety fundatorów: Zofii i Jana Karola Chodkiewiczów jako votum po wiktorii pod Kircholmem.

Sobota również była maksymalnie wypełniona poznawaniem wspaniałych i urokliwych miejscowości Żmudzi, począwszy od pobliskiej Kłajpedy, gdzie zwiedzano oryginalną potężnych rozmiarów kaplicę i nowe Centrum Pielgrzymkowe oo. franciszkanów. O. Astijus obrazowo przedstawił sojusz Polski i Litwy, przypominając, jak to Litwa jeszcze była pogańska, gdy Polonia już chrześcijańska, ale dwa państwa połączyły się przez ślub. W tamtym momencie Litwa była trzykrotnie większa od Polski, a teraz… tu zakonnik pokazał ciut-ciut, bo niestety, losy dziejowe nas nie oszczędziły, a Litwy szczególnie… Opowiedział o historii pomocy braci franciszkanów dla chorych onkologicznie osób i ich bliskich. Najbliższy i jeden z największych szpitali onkologicznych na Litwie znajduje się na obrzeżach Kłajpedy. Dom modlitwy i centrum pomocy dla chorych onkologicznie postanowił wybudować brat Benedykt. Nieopodal szpitala było ściernisko, jak w piosence braci Golców. Szukając natchnienia i znaku Boga brat Benedykt w owym ściernisku  ujrzał kobietę prawie zemdloną po radioterapii. Brat Benedykt wbił palik w tym miejscu jako znak od Boga. Dzisiaj w tym samym miejscu stoi ołtarz kaplicy. Dalsze kroki w celu postawienia centrum i kaplicy poprowadziły go do burmistrza Kłajpedy z prośbą o wyznaczenie gruntu pod budowę. Wsparł go biskup. Burmistrz polecił wyznaczyć teren i okazało się, że to właśnie ten z tym ścierniskiem Znak Boży i modlitwy do Boga zostały wysłuchane, zaś Centrum onkologiczne św. Franciszka dzisiaj już liczy 12. rok swojej działalności. W pobliżu centrum bracia franciszkanie postawili również kościół św. Franciszka z Asyżu, zachwycający symboliką, która przedstawia kontakt z wiarą, Bogiem. Kamień na ściany sprowadzono z Iranu, czarny na dach z Synaju, onyks na okna w prezbiterium z Włoch, zaś trzy dzwony z Polski. Gdy na największy nałożono dodatkowo spiżu, by zrobić wizerunek Matki Bożej i zważono dzwon, okazało się, że 1252 kg to cyfra założenia Kłajpedy. Organy specjalnie stworzyła dla tego kościoła słynna firma austriacka Regen.  Ołtarz nie jest typowym stołem, a z kształtu kielichem pełnym bólu i łez. Ponad stołem Pańskim zawieszone są dwie siatki z kryształków Swarovskiego, symbolizujące łzy Boga (każda kosztowała 15 tys. euro).

Nasz Bóg ma serce i dlatego płacze – powiedział o. Astijus.

Miedź z której zrobiona jest postać Chrystusa na ołtarzu głównym ofiarowała kobieta, imieniem Esmeralda, która mieszkała na śmietnisku i zbierała ją, aby mieć z czego żyć. Kobieta oddała swój jedyny dorobek, Bogu ofiarowała wszystko, co miała. Dwa lata temu zmarła, zamarzła na śmietnisku.

Notabene franciszkanie jeszcze nadal swojej plebanii nie mają.

Domem modlitwy opiekuje się sześciu zakonników. Dwu z nich pisze piękne oryginalne ikony.

Franciszkanin wyjaśnił też, że dobre pielgrzymowanie rozumie jako podróż do Jezusa Chrystusa, do Domu Bożego, a nie idzie tu o zabytek, o budowlę. Podróż bez Chrystusa jest tylko turystyką.

Następnie pielgrzymi przemieścili się do portu promowego, by przeprawić się na Mierzeję Kurońską i przejść na wzgórze Ragan w poszukiwaniu czarownic. O mierzei dużą wiedzę ma „siostra” Grażyna, jako że jest to jedno z miejsc jej codziennej pracy. Twierdzi, że można tu spotkać jakiegoś łosia, bo jest ich tu 80, lisy, dziki. Te ostatnie są tak oswojone, że kilka lat temu były nie lada atrakcją dla turystów. Zatrzymywały się przy turystach w zamian za jakiś przysmak. Pewna kobieta zostawiła przed sklepem dziecko śpiące w wózku i pognała na szybkie zakupy. Po kilku minutach wróciła, zobaczyła śpiącego na kołderce w nogach dziecka lisa. Widać zwierzęta są tu tak miłe i przyjazne jak Żmudzini w myśl powiedzenia, że kto z kim przestaje, takim się staje. Z ptaków widuje się kormorany, ale to raczej biologiczne nieszczęście, ponieważ kolonia kormoranów niszczy najstarszy las na Mierzei Kurońskiej.   

Koniecznie trzeba się tam wybrać, jeśli się jeszcze nie było. Długość  Mierzei Kurońskiej 97 km, z których 54 km są po stronie litewskiej, szerokość 3-4 m, a piachu dość. Jedyna droga, którą można dotrzeć na mierzeję jest prom. Przez rok przeprawia się promem tyle osób, ile liczy Litwa. Kłajpeda jest portem, który jest najbardziej wysunięty na północ i nie zamarza zimą do -27 stopni.. W czasach poczty cesarskiej droga kurierów wiodła przez mierzeję z Berlina do Petersburga. Nie była najłatwiejsza, więc nielubiana.

W międzyczasie siostra Grażyna opowiadała ciekawostki o Tyszkiewiczach, którzy domy letniskowe mieli w pobliskiej Pałandze. Jak jechali na letnisko, to przynajmniej na trzy miesiące i z wozami załadowanymi maksymalnie. Nawet ulubione mebelki targali ze sobą. Nie sami. Służba. Żeby służący nie łasili się na ich jadełko, przez całą drogę musieli śpiewać i grać. Gośćmi Zofii z Horwattów i Józefa Tyszkiewiczów bywali sławni ludzie: np. Stanisław Witkiewicz, którego żona przechadzała się po kurorcie w stroju góralskim. Herb Tyszkiewiczów – Leliwa i zawołanie: „Wybierz tego, kogo kochasz” idealnie oddawało gościnność rodziny. Zofia Tyszkiewiczowa (1839-1919) organizowała tu piękne koncerty. Jej córka Maria, prawdziwa feministka, wykreowała w okresie międzywojennym Pałangę jako kurort, nadbałtyckie Zakopane. Poleciła wybudować wille, które wynajmowała letnikom i za te pieniądze podróżowała po Europie.

Mierzeję upodobał sobie Tomasz Mann, który zlecił wybudowanie tu   domu, w którym przez kilka lat z rzędu spędzał wakacje.

Spacer na górę Ragan i w dół inną drogą umilała siostra Grażyna snuciem bajecznych opowieści z mchu i paproci. Temat podpowiadały jej drewniane rzeźby z baśni litewskich postawione na trasie. Zaczęła od Neringi, dużej i silnej córki Karvajtisa. (Nerija po litewsku „mierzeja”, w języku Prusów znaczyło skok do wody). Wg legendy powielanej w przewodnikach piękna i dobra olbrzymka  usypała mierzeję z piasku przyniesionego w fartuchu, jako ochronę dla rybaków przed burzami morskimi.  

Romantyczna jest legenda o Egle królowej węży, którą zabrał na dno morza książę bałtycki i z którym była szczęśliwa, póki nie zechciała odwiedzić rodziny, gdzie została zdradzona przez swą córkę, a wtedy  ze smutku sama i swe dzieci przemieniła w drzewa.

Krótki czas wolny spędzili pielgrzymi w Juodkrante w większości przy licznych stoiskach i sklepikach z pamiątkami, głównie bursztynowymi; bursztyn jest tu tańszy niż u nas.

Po obiedzie w Nidzie – zwiedzanie nowoczesnego kościoła pw. NMB pomocy chrześcijańskiej.

Po południu pielgrzymi przemieścili się na drugą stronę mierzei, na najwyższą wydmę Parnidis – 54 m n.p.m.

Grażyna wytłumaczyła zainteresowanym, dlaczego Litwini nazywają Polskę Lenkija, a Polaków Lenkas, bo jest to związane z tym, że Litwini graniczyli z prasłowiańskim plemieniem Lędzian.

Po kolacji i wieczornym spacerze do parku i pałacu Tyszkiewiczów – odbyła się tradycyjna integracyjna uroczystość pielgrzymkowa: uhonorowanie osób zasłużonych, rozdanie dyplomów i odznak, wspólne śpiewy. Honorową odznakę Pomorskiej Drogi Jakubowej wręczył Tadeusz Krawczyk, główny organizator pielgrzymek Jakubowych – Józefowi.

W niedzielę zaliczono jeszcze Telsiai i Varniai oraz zrobiono krótki spacer po Kiejdanach.

Na rynku w Telszach zegar z niedźwiedziem. Droga do katedry wiodła pod górę, ale że mur wzdłuż zbocza ozdobiono ciekawymi płaskorzeźbami, rzeźbami i informacjami o historii kraju, nie wydała się taka męcząca w tę słoneczną niedzielę. XVII-wieczny klasztor bernardynów, ufundowany przez Pawła Sapiehę od 1926 r. jest katedrą. Mszę św. koncelebrował biskup. Na placu katedralnym niedźwiedź, symbol miasta, z kwiatów. W mieście tym urodził się Gabriel Narutowicz.

W Varniai, dawnej stolicy Żmudzi, pielgrzymi zwiedzili muzeum w gmachu seminarium duchownego i weszli pomodlić się do kościoła pokatedralnego św. św. Piotra i Pawła. Tu w XIII wieku była największa na Żmudzi pogańska świątynia i tu Władysław Jagiełło z Witoldem osobiście ją zburzyli w 1413 r., nakazując wznieść kościół. Ten obecny ufundował bp Kazimierz Pac w 1691 r. Pielgrzymi zeszli do podziemi, gdzie stoją trumny 13 biskupów żmudzkich.

Pielgrzymka udała się, bo plan został zrealizowany prawie w całości,  a również dlatego, że panowie Tadeusz i Władysław są mistrzami kierownicy, do tego bardzo uczynni, pomocni i sympatyczni.

Zapowiadany deszcz dopadł pielgrzymów w niedzielę, gdy zwiedzali muzeum w Worniach. Była to krótkotrwała ulewa, po której się ociepliło. Natomiast deszcz padał w nocy od Elbląga po Wejherowo.

Pielgrzymce patronowali: Marszałek Województwa Pomorskiego, Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego, Starosta Lęborski, Burmistrz Miasta Lęborka i Mer Miasta Kretingi.

Plany pielgrzymkowe na przyszły rok już się snują.

Tekst i fot. Iw. Ptasińska

Inne zdjęcia z tej serii będzie można obejrzeć w Galerii kol. Irka Krawca, szefa lęborskich przewodników. Podaję namiar: https://goo.gl/photos/DzseLjZBAymwTpdw8

reklama

reklama