05/05/2024
Aktualności

Szlakiem kościołów Jakubowych

IV Międzynarodowa Pielgrzymka Jakubowa Pomorską Drogą św. Jakuba z Braniewa do Gdańska zgromadziła w minionym tygodniu 31 osób, z których część brała udział w poprzednich. Dla niektórych ta czwarta była pierwszą. Miejmy nadzieję, że nie ostatnią, ponieważ ich organizator Tadeusz Krawczyk, przewodnik z lęborskiego koła PTTK, planuje już kolejne peregrynacje.

reklama

Pielgrzymka rozpoczęła się w piątek poranną Mszą św. w kościele pw. św. Jakuba w Gdańsku. Po nabożeństwie w trakcie przejazdu autokarem do Braniewa w ulewnym deszczu oficjalnie powitała uczestników Maria Hajler-Lepieszka, pilot wycieczki, przypominając pokrótce jej założenia i program.

W Braniewie w Sanktuarium pw. Krzyża Świętego przywitał pielgrzymów ks. Jan Kwiecień, proboszcz-florysta, malarz nieprofesjonalny, który sam przyozdabia kościół, nawet na śluby. Opowiedział o historii sanktuarium, która początek ma w XVII w. w czasie wojny ze Szwecją, gdy to 9 lipca 1626 r. trzej żołnierze wroga oddali trzy strzały do obrazu św. Trójcy, zawieszonego na dębie na skraju miasta. Z przestrzelonych otworów polała się krew, co zaświadczyli także Szwedzi. Do cudownego obrazu „Tronu Łaski” rozpoczęły się pielgrzymki. Królewicz Władysław Waza, późniejszy król, polecił zabrać go do Zamku Królewskiego w stolicy. Nadal jednak pielgrzymowano do Braniewa wypraszać łaski przed kopią obrazu, dla której jezuici zbudowali drewnianą kaplicę. Oryginał dzięki ich staraniom wrócił w to miejsce po 40 latach 12 października 1672 r. Wybudowano dlań świątynię na planie krzyża greckiego, a konsekrował ją w 1731 r. biskup warmiński. Notabene jest jedną z trzech tego typu (obok franciszkańskiej w Krakowie i sióstr sakramentek na Nowym Świecie w Warszawie). Od 1923 r. opiekę nad kościołem objęli niemieccy redemptoryści, dobudowując klasztor. Choć  zimą 45 r. Braniewo doszczętnie zbombardowano, sanktuarium ocalało. Zaczęli w nim gospodarować redemptoryści polscy – ojcowie misjonarze z Domu Zakonnego w Braniewie. Warto tu przyjechać również dla oryginalnego unikatowego ołtarza głównego i ambony w późnobarokowym stylu.

Drugim kościołem na trasie była gotycka bazylika pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Wysadzona przez Niemców w 1945 r. wieża zburzyła w ponad 2/3 mury i filary. Bazylika pozostawała w ruinie do 1979 r.  Oprowadziła po niej pilotka grupy.

Po spacerze po Braniewie pielgrzymi przemieścili się do Fromborka, gdzie zwiedzili gotycką bazylikę archikatedralną pw. Wniebowzięcia NMP i św. Andrzeja. Wspaniałą, tyle że ogołoconą w 1622 r. przez Szwedów, którzy wywieźli stąd na pięciu statkach jej wyposażenie. W świątyni w 1543 r. pochowano kanonika Mikołaja Kopernika, kanclerza kapituły warmińskiej. Ma tu swój symboliczny nowoczesny nagrobek. Wyposażenie fundowano sukcesywnie, głównie w XVIII w., ale nowe organy zainstalowano już w 1685 r., wielkość piszczałek dopasowując do akustyki katedry. Świetny koncert dał na nich organista Arkadiusz Popławski, grając utwory od renesansowych po „Bolero” Ravela. Wg znawców, m.in. brytyjskich mają one najpiękniejsze w Europie brzmienie. Po katedrze i mieście oprowadzał pielgrzymów Edward Urbanowicz, racząc ich rozmaitymi ciekawostkami, jakich się nie wyczyta w bedekerach i googlach. Wracano na kemping na wzgórzu pod wiatr. To, że się zmógł, widać było po potężnym konarze klonu, zagradzającym drogę. Pod wieczór jeszcze solidniej wiugało i rozpętała się wichura z ulewą.

Spacer po porcie we Fromborku już w słońcu i tak samo po Tolkmicku i podczas wędrówki do Kadyn.

W Tolkmicku sympatycznym przeżyciem była gościna w kościółku polsko-katolickim pw. Matki Boskiej Anielskiej, wybudowanym w 1886 r. dla ewangelików z plebanią na szkołę.

Całym sercem was witam – powiedział proboszcz Kazimierz Klaban i opowiedział zarówno o świątyni, jak i obrządku narodowym i swojej posłudze. – Jeszcze nie byłem wyświęcony, gdy w myślach błagałem: „Panie Boże, żebym ja tu nie przyszedł. Wszędzie, tylko nie do Tolkmicka”.

Tymczasem biskup w Warszawie skierował go właśnie do Tolkmicka i przekazał 500 zł (sic!) pomocy. Ks. Klaban, który przedtem mieszkał i pracował w Toruniu w kwiaciarni i pracy się nie boi, poradził sobie i wespół z gromadką parafian (obecnie jest ich ok. 100), i dzięki wsparciu władz lokalnych. Z ruiny bez tynków i z dziurawym dachem powstała świątyńka, do której wierni chętnie przychodzą, także dla swojego proboszcza, który ich prowadzi od 17 już lat. Pewnie cenią go również dla jego śpiewu, ponieważ jest niezłym tenorem o silnym głosie, którym się nam pochwalił. Proboszcz jest samotny, choć w kościele polskim celibat jest dobrowolny i niekonieczny. Żonaty – musiałby pracować i zapewnić rodzinie byt, bo pieniądze z datków parafian i turystów można wykorzystywać jedynie na kościół.

Równie sympatyczny okazał się ks. Józef Grochowski, salezjanin, od ub. sierpnia proboszcz kościoła parafialnego św. Jakuba Apostoła, który, choć się bardzo spieszył, jednak poświęcił pielgrzymom prawie pół godziny, by przekazać informacje o tym bazylikowym, trójnawowym z XIV w. wielokrotnie przebudowywanym kościele, bo wielokrotnie palonym i niszczonym. Z zachowanych zabytków najcenniejszy jest XVI-wieczny ołtarz główny.

– Te mury są jakby nasiąknięte tymi myślami, jakie od pokoleń w modlitwach wierni tu wznosili – powiedział ks. Józef Grochowski i dodał na koniec – Życzę poznawania tych pięknych owoców, jakie są dziełem ludzkim.

Przy pożegnaniu zażartował, że pewnie te 3200 km do Composteli pewnie też  przejdzie, bo codziennie rano biega dookoła Tolkmicka.

Po niezłym przemarszu do Kadyn pielgrzymi mieli jeszcze dość sił, by wejść na wzgórze, na którym stoi klasztor i kościół oo. franciszkanów. Z XVIII –wiecznych zabudowań klasztornych niewiele zostało i dopiero w latach 90. XX w. zaczęto restaurację obiektu. O. Gracjan Landowski opowiedział o burzliwych dziejach tego miejsca i też o obrazie ze św. Antonim, który tu słynął łaskami, a który znajduje się we Fromborku. Prowadzone są rozmowy w sprawie jego zwrotu. Na dole pielgrzymi obejrzeli dąb Bażyńskiego, ponad 700-letni, o 10-metrowym obwodzie, następnie manufakturę majoliki z 1905 r., nadal pracującą na terenie dawnego folwarku, potem stadniny koni oraz ogród za hotelem.

Po obiedzie pielgrzymi nabrali nowych sił na długi spacer po Elblągu. Oprowadzał ich  przewodniki Wiesław Olszewski, prezes Klubu Turystycznego SZUWAREK w Nowym Dworze Gdańskim, uczestnik spływów kajakowych, także po rzece Łebie zimą i częsty gość organizatora naszych pielgrzymek.

Wieczorem Maria Hajler-Lepieszka i Tadeusz Krawczyk dokonali podsumowania i wręczenia certyfikatów oraz odznak Camino, choć pielgrzymów czekało jeszcze przejście wałem wiślanym z Drewnicy do Sobieszewa następnego dnia. Jak się okazało: w niesamowitym upale.

Ciąg dalszy wiedzowej i religijnej przygody  zaczął się poranną niedzielną Mszą św. w katedrze pw. św. Mikołaja w Elblągu. Miała dodać pielgrzymom sił na dotarcie do Sobieszewa. Najpierw jednak do południa zwiedzono Muzeum Żuławskie w Żuławskim Parku Historycznym w Nowym Dworze Gdańskim w budynku neogotyckim mleczarni z pocz. XX w., pełnym przeróżnych interesujących eksponatów, pogłębiających wiedzę o Żuławach. Dopełniał jej  społecznie i z zamiłowania Maciej Grochowski z Klubu Żuławskiego, Ślązak, od paru lat tu zamieszkały.

W Niedźwiedzicy w samo południe o kościele  pw. św. Jakuba opowiadał o. Andrzej Lengenfeld, franciszkanin. M.in. wskazał zabytkowy dzwon z tej samej ludwisarni, która wykonała gdańskiego Neptuna.

Przyjął nas bardzo gorąco – mówi Krawczyk. – Dodam, że wszyscy księża i zakonnicy na naszej trasie byli przesympatyczni.

Stąd spacer wałem wzdłuż Wisły doprowadził do przeprawy promowej na Wyspę Sobieszewską. Tam jeszcze wstąpiono do Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej.

Pielgrzymkę zakończono spacerem Drogą Królewską w Gdańsku.

Tekst i fot. Iw. Ptasińska

reklama

reklama