Jeśli samorządy nie pomagają, to trzeba sięgnąć po wyższą władzę. Tak też zrobili mieszkańcy Bukowiny (gm. Cewice), którzy zaprosili na spotkanie posłankę Dorotę Arciszewską-Mielewczyk (Prawo i Sprawiedliwość), by przedstawić swoją sytuację i opisać konflikt, jaki powstał między nimi a władzami zarządu stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny”.
Spotkanie odbyło się u państwa Borsuk, ponieważ mieszkańcom nie udostępniono świetlicy wiejskiej. Wójt gminy Cewice Jerzy Pernal, tłumaczył się tym, że gmina przekazała świetlicę stowarzyszeniu „Rozwój Bukowiny” i to zarząd stowarzyszenia decyduje komu udostępnia lokal.
Kiedy stwierdziłem, że świetlica wiejska jest lokalem, który ma służyć mieszkańcom wsi (co z resztą jest zapisane w statucie stowarzyszenia) usłyszałem odpowiedź, że odmowa udostępnienia lokalu jest zgodna z przepisami. Poprosiłem więc o opinię prawną prawnika Urzędu Gminy w Cewicach, mam ją otrzymać wkrótce.
Posłanka Dorota Ariszewska-Mielewczyk stwierdziła, że zapoznała się wstępnie z sytuacją na podstawie pism, jakie otrzymała od obu stron konfliktu. Jednak nie przypuszczała, że problemów jest tak dużo i że władze samorządowe, w tym Urząd Gminy w Cewicach i Starostwo Powiatowe w Lęborku, zajmują postawę przeciw mieszkańcom Bukowiny.
– Przeglądając dokumenty nastawiłam się na taki obraz sytuacji, ale to co tutaj usłyszałam od mieszkańców to prawdziwy horror – stwierdza posłanka Dorota Arciszewska-Mielewczyk – Padały tutaj mocne słowa i jest tu bardzo dużo nadużyć – znęcanie się nad dziećmi, łamanie prawa, wymuszanie na nich pewnych zachowań – to na pewno zostawia na dzieciach piętno. Stowarzyszenie powstało, by rozwijać tę społeczność i by dzieci mogły tu chodzić do szkoły. Tymczasem stowarzyszenie stało się prywatnym folwarkiem kilku osób.
W czym pomoże mieszkańcom posłanka PiS? Wkrótce można się spodziewać kontroli, ale nie ze strony Urzędu Gminy czy Starostwa Powiatowego, bo te zawiodły już dawno, lecz ze strony wojewódzkiego kuratora oświaty czy wojewody. Sprawa Bukowiny dotarła nawet do takich organów jak Ministerstwo Sprawiedliwości a stamtąd do Ministerstwa Oświaty. Jak wynika z nieoficjalnych informacji do starosty Teresy Osowskiej-Szarej miał napisać nawet Jarosław Kaczyński z prośbą o wyjaśnienie sprawy.
Sami mieszkańcy również nie próżnują. Chcą się odwołać od decyzji podjętych podczas zebrania walnego, gdyż według nich było to zebranie nielegalne. Legalne byłoby wtedy, kiedy członkami stowarzyszenia byli mieszkańcy wsi Bukowina, a przede wszystkim rodzice dzieci uczęszczających do szkoły w Bukowinie. Tymczasem zarząd stowarzyszenia wykluczył ze stowarzyszenia mieszkańców wsi, a w międzyczasie wpisał nowe osoby – pracowników firmy „Dziubek”, która jest własnością rodziny Cyman i często są to ludzie nie mieszkający w Bukowinie, ani nie mający dzieci, które do tamtejszej szkoły chodzą.
Ostatnie zabranie walne stowarzyszenie „Rozwój Bukowiny” odbyło się 15 lutego. Wynajęta firma ochroniarska oraz policja dopilnowały, by na zebranie nie weszli mieszkańcy wsi, ani wcześniej wykreśleni członkowie. Ochroniarze mieli listę uczestników i tylko te osoby wpuszczono. Trzy radiowozy policyjne na kilka godzin przed zebraniem patrolowała małą wieś. Mieszkańcy twierdzą, że to nie wyglądało jak zabezpieczenie imprezy lecz inwigilacja mieszkańców ze strony policji. Czy takie użycie sił było niezbędne?
– Komenda Powiatowa Policji w Lęborku została powiadomiona pisemnie przez pana Andrzeja Cyman, Prezesa Stowarzyszenie „Rozwój Bukowiny” o spotkaniu w dniu 15 lutego 2015 roku – odpowiada rzecznik prasowy policji w Lęborku. – W swoim piśmie zwrócił się z prośbą o pomoc w utrzymaniu bezpieczeństwa w rejonie miejsca planowanego spotkania członków Stowarzyszenia, a prośbę uzasadnił obawami związanymi z zakłóceniem jego przebiegu, jak to miało miejsce w dniu 22 grudnia 2015 roku.
Warto dodać, że 22 grudnia rodzice dzieci, jak i uczniowie szkoły zaprotestowali podczas uroczystości oddania boiska szkolnego przeciw działaniom zarządu stowarzyszenia, które zwolniło z pracy wieloletniego nauczyciela tej placówki.
Konflikt pomiędzy mieszkańcami a zarządem stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny” trwa od ponad 6 miesięcy. Najbardziej cierpią na tym dzieci, uczące się w szkole w Bukowinie. Jeśli sytuacja będzie się przedłużać, to rodzice we wrześniu przeniosą swoje dzieci do innych szkół, a co za tym idzie działalność stowarzyszenia nie będzie miała racji bytu. Komu więc służy ten konflikt? Może już czas, aby władze stowarzyszenia rozważyły, czy utrzymywanie tego sporu ma jeszcze sens.
Adam Reszka