Tak zapewniał w miniony czwartek na swoim na wernisażu pt.” Koń, jaki jest, każdy widzi..?” Ryszard Zając, artysta o przysłowiowych 100 zawodach. Z wykształcenia jest konserwatorem dzieł sztuki po studiach na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu (bez obrony magisterium); stypendystą Pracowni Konserwacji Zabytków w Olsztynie. Był kierownikiem pracowni plastycznej Wojewódzkiego Domu Kultury w Suwałkach, pełnił funkcję plastyka miejskiego, pracował w Biurze Wystaw Artystycznych, a potem jako dyrektor Wzorcowego Ośrodka Kultury w Lipsku nad Biebrzą. Ryszard Zając to równocześnie malarz, uczestnik plenerów, które zresztą sam prowadził, wystawiający swoje prace w galeriach Suwałk, Giżycka , Gołdapi, Sejnach. Był nagradzany za malarstwo, plakaty, scenografię do dużych przedsięwzięć widowiskowo-teatralnych.
Z żoną i synem Kacprem w 1981 roku wrócił do Lęborka, skąd pochodzi. Tu przez 7 lat dyrektorował Miejskiemu Ośrodkowi Kultury. Zrezygnował z tej posady dla kierowania słupskim Teatrem Rondo, w którym był też scenografem. Z teatrem zjeździł Europę od Lizbony po Archangielsk.
Po latach ponownie wrócił do Lęborka, do malarstwa. I stąd ta wystawa w Pierścieniu Kaszubskim.
Jest to ekspozycja obrazów koni, bo ten temat ulubił artysta od dzieciństwa, gdy już w przedszkolu rysował portrety koni… i tylko koni. W szkole podstawowej poznał się na jego plastycznym talencie wychowawca i nauczyciel Jerzy Strzelka. To on wskazał zdolnemu uczniowi, „o co w tym malarstwie chodzi”, jak teraz pan Ryszard wspomina i to dzięki temu nauczycielowi swoje zamiłowania do rysunku kontynuował na kółku plastycznym. Podobnie w liceum i na studiach. W Toruniu z końmi połączyła go ta pasja hippiczna, realizowana w Akademickim Klubie Jeździeckim. Nawet nim prezesował. I oczywiście portretował te konie, nie tylko te piękne.
Konie, pokazane na wystawie, portretował w Mikorowie, gospodarstwie agroturystycznym Grażyny i Zdzisława Królów; za umożliwienie mu tam pracy dziękował im na wernisażu. Salę wystawową poza rodziną artysty, właścicielami koni, amazonkami z Mikorowa wypełnili szczególni goście: koledzy szkolni, a oprócz tego – sąsiedzi i bywalcy wernisażowi.
– Właśnie dlatego spodobała mi się bardzo sama impreza, niemal jak zjazd absolwentów – powiedziała Halina Krzewniak, prezes stowarzyszenia TAK. – Goście doskonale się znali, mieli o czym rozmawiać i wspaniale wsparli kolegę. Sympatyczne jest również to, że pojawia się w Lęborku coraz więcej twórców, przyciągający na swoje prezentacje nowe twarze – swoich przyjaciół i fanów. Dzięki temu w mieście dużo się dzieje.
Oficjalnie wystawę otworzyli Ryszard Zając i Wiesław Budkowski, geograf i przewodnik PTTK, który w sposób interesujący wprowadził gości w temat i biografię artysty. Odsłonięcia pierwszego obrazu dokonały: Grażyna Król, właścicielka Stajni Grażyna i Anna Drapińska, instruktorka tamże. Dodam, że po raz pierwszy spotkałam się z sytuacją, gdy obrazy przed powitaniem gości były zakryte i odsłanianie organizatorzy zaproponowali gościom.
– Jestem zachwycona, bo to są obrazy koni konkretnych, z określonej stadniny, a przy tym pokazane na pięknym tle – powiedziała Teresa Boczkowska ze Szczecina. – Jestem tu obecna dlatego, że malarz jest moim kolegą z Liceum Ogólnokształcącego w Lęborku. Dla mnie jest ważne, że doszło do takiej wystawy.
– Też jestem pod wielkim wrażeniem – dodała Ewa Wysocka, sąsiadka pana Ryszarda.
Wystawę można podziwiać do 19 marca w godzinach otwarcia placówki. Organizatorzy serdecznie zapraszają. Autor ekspozycji jednocześnie zaprasza na grudniową wystawę, którą chce udowodnić, że nie jest malarzem koni; nie tylko…
Fot. i tekst Iw. Ptasińska