Dom Jana i Gabrieli Przychodów miodem stoi. Już wiosną wywożą swoją pasiekę na kwietne łąki. Potem całe lato i jesień wypełnione są zajęciami wokół uli, pszczół i miodu. Ale nie tylko: Jan Przychoda działa na różnych niwach jako człowiek wielu specjalności i umiejętności. Należy do tzw. vipów, głównie z racji swojej działalności społeczno-politycznej jako wieloletni radny i burmistrz miasta w latach 1998-2002. Młodzieży, która uczęszczała do Zespołu Szkół Mechanicznych przy Marcinkowskiego i jej rodzicom jest znany jako nauczyciel, a potem również dyrektor szkoły. Jako działacz społeczny jest popularny w środowisku podobnych sobie działaczy i wśród osób, które z różnego charakteru współpracy i pomocy skorzystały za jego sprawą. Np. od 24 lat przewodniczy kapitule tytułu Menadżer Ziemi Lęborskiej, a od 8 lat w ramach Lęborskich Dni Techniki organizuje konkurs sudoku. Prowadzi częste, bo kilka rocznie, pogadanki w szkołach miasta i powiatu na różne tematy.
Jednakże polem, na którym Jan Przychoda znajduje w dużej mierze satysfakcję i radość jest pszczelarstwo.
Od ponad 40 lat hołduje temu najsłodszemu w świecie hobby, które poza radością życia przynosi mu też wymierne korzyści. Jego miody są przedniej jakości i chętni na nie przyjeżdżają z całej okolicy, w tym z Trójmiasta, a nawet ze świata. Wysyłał swoje miody do Niemiec, Francji, Anglii, Kanady, do Dubaju.
Miłość do miodu ma w genach po pradziadku Andrzeju Przychodzie i babce Paraskiewnie, którzy prowadzili pasiekę w Szychowicach na Lubelszczyźnie. Natomiast w arkana pszczelarstwa wprowadzili go: Józef Wiktorowicz, nie żyjący od 1998 r. wieloletni dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Lęborku i Olgierd Woronowicz, były wiceprezes lęborskiego koła pszczelarskiego. Od pana Olgierda kupił 15 uli i dostał pierwszą pszczelą rodzinę w zamian za pomoc przy jego pasiece.
– Olgierd uzmysłowił mi opłacalność hodowli pszczół i sens wędrownego pszczelarzenia – wyznaje.
Teraz pan Janek ma 50 uli wędrownej pasieki.
– Wędruję z ulami, bo cenię sobie przedni miód, ekologiczny, z nektaru kwiatów rosnących na terenach niczym nie skażonych, najchętniej w pobliżu otuliny Słowińskiego Parku Narodowego.- mówi Pan Jan.
Ostatnio miał ule na wrzosach koło latarni Stilo. Jego pasieka wędrowna otrzymała „Certyfikat Nr 002, wydany przez Wojewódzki Związek Pszczelarzy w Gdańsku na sprzedaż miodu kaszubskiego wielokwiatowego wyprodukowanego we własnej pasiece”. Ten miód jest polskim produktem tradycyjnym, wpisanym na listę Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Sympatycznym i sensownym pomysłem Przychody jest zamieszczanie na etykietach, naklejanych na słojach z miodem, logo miasta i logo Drogi Jakubowej, ażeby każdy wiedział, iż Lębork leży na tym szlaku pielgrzymkowym.
Ule potrafi budować sobie sam, bo zna się także na stolarce. Kolekcjonuje przy tym stare zabytkowe ule. Najciekawsze z kolekcji pojechały do Starogardu Gd. na wystawę ph. „Dzieje bartnictwa na Kociewiu” w tamtejszym ratuszu.
Wystarczy kilka minut rozmowy z panem Jankiem na temat miodu, pszczół, pasieki itd., a od razu widać, że zajmuje się pszczelarstwem z dużym znawstwem, wynikłym i z długoletniej praktyki, i z oczytania. Prenumeruje fachowe pisma i zbiera specjalistyczne wydawnictwa książkowe, z których najcenniejsze i pamiątkowe jest dla niego „Praktyczne pszczelnictwo” Stanisława Brzózki, wydane w 1904 r., a otrzymane od babci w Łucku w 1978 r. O miodzie, pszczołach i pasiekach może rozprawiać godzinami i nienudnie, a wręcz przeciwnie. Dzięki niemu wiem, że każdy miód krystalizuje się, tyle że jeden wolniej, jak spadziowy, drugi – jak rzepakowy – już po czterech dniach.
– Ten stale płynny można podejrzewać o sfałszowanie – wyjaśnia.
W tajemnice swojego pszczelarzenia wprowadził żonę Gabrielę, która pomaga mu przy odwirowywaniu miodu i zlewaniu go do słoików, a także prowadzi kronikę ich pasieki i kronikę Powiatowego Koła Pszczelarzy. Jeździ z nim również na prelekcje, sympozja, spotkania organizowane przez Związek Pszczelarstwa Polskiego.
– Nawet byłam na Politechnice Gdańskiej na obronie pracy doktorskiej z chemii o pestycydach, szkodliwych dla pszczół i tym samym miodu – mówi pani Gabrysia.
Pan Janek stara się też bywać na kolejnych Apimondiach, czyli Światowych Zjazdach Pszczelarzy. Był w Warszawie w 1987 r., w Antwerpii w Belgii, w Vancouver w Kanadzie, w Durbanie w Południowej Afryce, w Słowenii w 2003 r., a z żoną w 2013 w Kijowie na Ukrainie.
Jako społecznik obarczony był i jest także różnymi funkcjami w kole i władzach wojewódzkich pszczelarzy. Lęborskiemu Kołu Rejonowemu Związku Pszczelarstwa Polskiego prezesował przez 18 lat. Od 9 lat do dziś pełni funkcję prezesa Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy z siedzibą w Gdańsku.
Jan Przychoda pochodzi z południa Polski, z Hrubieszowa. W Lęborku mieszka od 1955 r. Tu skończył szkołę podstawową, a Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Powodowie k. Wolsztyna. Od razu po maturze zaczął pracować w warsztatach Zespołu Szkół Mechanicznych w Lęborku. W 1979 r. skończył studia na Politechnice Gdańskiej. Był kolejno nauczycielem zawodu, wicedyrektorem, a wreszcie przez 13 lat dyrektorem ZSM. Równolegle jako inżynier mechanik działał od ponad 30 lat w KT NOT (Komitecie Terenowym Naczelnej Organizacji Technicznej) i w latach 1990-94 był przez jedną kadencję prezesem Terenowego Oddziału NOT, a potem wiceprezesem i tak do dziś. W 1998 r. został wybrany na radnego miasta i jest nim nadal. Przez jedną kadencję piastował urząd burmistrza.
Innym jego hobby jest poszerzanie wiedzy o Fryderyku Chopinie i jego muzyce oraz gromadzenie różnego typu „szopenian”: medali, okolicznościowych monet, portretów, fotografii, pocztówek, książek. O swoim uwielbianym kompozytorze, muzyku i pianiście przygotował dwie wystawy w 2010 r. w rocznicę jego urodzin: jedną w muzeum, drugą w baszcie – siedzibie NOT pt. „Imieniny Chopina”.
Jan i Gabriela Przychodowie mają trzy córki: Marzenę, Dorotę i Sylwię oraz wnuczęta: Michała, Julię i Martę.
Tekst i fot. Iw.Ptasińska